Dołączył: 29 lip 2012
Posty: 284
JA dzisiaj zabrałam się za moje żurawki- mam około 140 sztuk różnych odmian- niektóre rosną jak dzikie nawet w pełnym słońcu - niektóre niestety stawały się coraz biedniejsze - szczególnie jedna partia zakupiona - southern comfort, electra, - z 10 sztuk electry zostały raptem dwie - już ratowałam je w zeszłym roku - rozluźniałam ziemię, myśląc , że może moja jest zbyt gliniasta, dokarmiałam doglebowo, dokarmiałam dolistnie, wykopałam z całymi karpami i nie naruszając bryły korzeniowej przeniosłam w inne miejsce- mniej słoneczne, dosypywałam kompostu, niestety z miesiąca na miesiąc - po początkowym dzikim wzroście - żurawki po prostu umierały - stawały się coraz mniejsze. Z niektórych udało mi się pobrać pędy i ukorzeniłam- z nadzieją, że chociaż po jednej uda mi się zachować - a po prostu muszę mieć żurawki innych odmian - bo tym u mnie coś nie pasuje. Teraz czytając ogrodowisko doczytałam o opuchlakach i wywaliłam dzisiaj większość z biedniejących na wierzch i rozgrzebałam korzenie w poszukiwaniu larw. Larwy zlanazłam raptem na 40 wyjętych żurawek dwie - przy czym nie jestem pewna czy to larwy opuchlaka. Myślałam , że to było powodem zamierania stopniowego i powolnego moich żurawek. Otóż nie.
Moje żurawki zostały ukatrupione jeszcze zanim zakupiłam je i wsadziłam u siebie do ziemii.
Po rozgarnięciu ziemii - która była w doniczkach - i rozrywaniu bryły korzeniowej - moje żurawki w zasadzie nie miały korzeni za wyjątkiem kilku sztuk cieniutkich - w przeciwieństwie do moich ukorzenionych pędów - pędy po zimie wytworzyły już spory system korzeniowy .
Grasują u mnie nornice- ale nie w żurawkach - więc to nie ich sprawka - moje żurawki zabiła biała włóknina - jak flizelina - pędy z korzonkami były nią ściśle owinięte - zapewne sprzedawca produkując małe sadzonki pędził je w takich torebkach z włókniny, a później wsadził razem z nią do doniczek z ziemią. Tylko , że ta wóknina przez dwa lata się nie rozłożyła, żurawkowe korzenie się przez nią nie przebiły i w efekcie rośliny zaczęły zamierać. Dzisiaj porozrywałam włókninę wygrzebaną z ziemii i posadziłam na nowo - rosliny w zasadzie prawie bez korzeni - ale mam nadzieję, że je wypuszczą, tak jak pobierane zaszczepki. Cała partia od jednego sprzedawcy - niestety nie pamiętam od kogo - w zasadzie zaczęła padać = wszystkie miały - nie opuchlaki tylko włókninę, która je zadusiła. Przykre, sadzonki za ponad 400 zł - część nie do odratowania, część startuje w zasadzie od zera, a kupione późnym latem 2012.