czy okrywałyście czymś rozplenice? Ja swoją zakupioną w zeszłym roku okryłam tylko liśćmi...i to chyba było za mało. Była to taka zwykła "hameln"...kusi mnie by znowu ją kupić bo piękna jest ale tyle mi roślin tej zimy padło że boję się sadzić co wrażliwsze.. (dwóm białym glicyniom zbudowałam trejaż pod niebo, okryłam dokładnie agrowłókniną i są martwe - aż szkoda mi tam patrzeć) co za zima...
Nigdy nie okrywałam swojej piórkówki, zawsze wiązałam ją w "chochoła" z tego co zdążyło urosnąć (ścina się dopiero wiosną), wydaje mi się, że to wystarczająca izolacja, moja radziła sobie dobrze. W tym roku środek mi zdechł, ale to nie z przemarznięcia tylko chyba ze starości...
Ja bym zaryzykowała, bo to na prawdę piękna trawa. Inna sprawa, że jaką mieliśmy zimę, to każdy pamięta...
Jedna z rozplenic puściła dwa źdźbła, ale rośnie w miejscu gdzie jest bardziej wilgotno niż w pozostałych miejscach. Podejrzewam, że mimo codziennego podlewania te inne trochę podeschły. Po ostatnim podlewaniu obsypałam je delikatnie korą, żeby wilgoć za szybko nie uciekała. Można tak robić, czy lepiej pozabierać tę korę? Czy one mają szanse jeszcze ruszyć?
Podobny problem miałam w zeszłym roku. Wykopałam swoją 4 letnią kępę, przeciełam jakby na pół ale nie do końca i wywinęłam na drugą stronę, jak skarpetkę . Zielone źdźbła do środka a suchy środek lekko obciosałam i do ziemi. Po zabiegu kępa pięknie rosła. Robiłam to w okolicach maja. Podsypałam świeżej ziemi z kompostem i oczywiście obficie podlewałam.
Mój mąż zakochał się w rozplenicach. Najchętniej osadziłby nimi cały odród.
Fajny pomysł. Chociaż jak przeczytałam "wywinęłąm jak skarpetkę" to pierwsza myśl "Cooo takiego?!"
Ja niestety swoją wyłysiałą starą kępę podzieliłam na 3 mniejsze, ale... zostawiłam te czarne fragmenty z nadzieją, że może jednak.... No i teraz mam takie 3 straszydła i nie wiem czy wykopać i usunąć je czy już poczekac do następnej wiosny, może jak trwaki podrosną to zasłonią te brzydkie fragmenty. Bo chyba nie ma sensu wykopywać teraz i znowu narażać na uszkodzenia? Te sadzonki i tak są jakby lekko podsuszone, ale rosną. Bałam się podlewać mocno, żeby ten czarny środek nie zgnił. No i tak właśnie głupio narobiłam Ku przestrodze dla takich niedoświadczonych jak ja: nie czekać na cuda -z czarnego środka nic już nie będzie... czarny = wiadmo żałoba
Słuchajcie, jeżeli częśc z moich rozplenic nadal nie okazuje znaków życia tzn. mają słomkowy irokezik i nic więcej...to znaczy, że po nich czy dalej trzymać. Podlewanie raz dziennie obficie wieczorem wystarczy? Może za mało podlewałam?
Kupiłam też miskanty, dwa chyba miały uszkodzony system korzeniowy, przyjechały z minipióropuszkiem suchych źdźbeł w a w środku jedno żywe, po wsadzeniu do ziemi uschło nawet to żywe. Załamka, czy hodowla tych traw jest aż tak trudna, czy ja nie potrafię tego robić ?
Wywaliłam już pięć i czekają jeszcze dwie...do wywalenia. Z kilkunastu sztuk zakupionych zostały mi... 8 i jedna z dwoma kłosami...czepia się życia jak nic. Z 7 miskantów oznaki życia mają 4? Jakaś masakra z tymi trawami. Myślałam, że są bardziej bezproblemowe.