Witajcie ponownie
Nie sądziłem, że z tym nawożeniem to będzie taka niekończąca się historia
Przypomnę jak wyglądał trawnik po pierwszym wysianiu nawozu:
Po 3 tygodniach i wielu dylematach (spalony czy głodny) zdecydowałem się dosiać nawozu w jasnych miejscach - co na dziś sprowadziło trawnik do takiego stanu:
Mam zatem lepszą trawę w miejscu niedawno wysianego nawozu, zaś cała reszta zaczyna powoli słabnąć.
Przeraża mnie nieco żarłoczność tej trawy lub patrząc z innej strony, ubogość mojej ziemi. Sypanie nawozu co miesiąc wydaje mi się trochę kuriozalne, chociaż prawie wszędzie zalecają, by robić to co 3-4 tygodnie.
Zdaję sobie sprawę, że na sypanie obecnie po całości (by wyrównać wybarwienie) nawozu zawierającego azot nie będzie najlepszym pomysłem, bo jesień już tuż tuż. Wpadłem zatem na pomysł, by dać trawie trochę naturalnego zasilenia (poprawiając jednocześnie strukturę gleby) i skorzystać z opcji, którą posiada moja kosiarka - mulczowanie trawy. Zastanawiam się, czy przy najbliższym koszeniu nie przelecieć trawnika stosując tę funkcjonalność. Trawa, którą podkaszam obecnie ręcznie nożycami przy ogrodzeniu, po ścięciu zostaje tam, gdzie została ścięta i praktycznie znika (rozkłada się) już następnego dnia, zatem nie mam raczej obaw związanych z zaleganiem.
Co sądzicie o takiej formie zasilenia trawnika? Korzystacie z niej? Jakie macie doświadczenia w tym zakresie?