Nie mam nawadniania. Ciągle są ważniejsze rzeczy. Zajadę się z tym wężem w końcu, ale inaczej byłby sam wiór w ogrodzie. Pocieszające jest to, że ogród wymaga tak naprawdę nawadniania przez kilka tygodni. Poza upałami radzi sobie dobrze, choć to nie to samo co z nawadnianiem. Może w przyszłym roku zamontujemy albo jeszcze za rok.
Zapomniałam się pochwalić nowym nabytkiem prosto z krzaków, czyli z buszu. Kot znaleźny. Rysiu jakby co. Odpchlony, odrobaczony, z napełnionym brzuchem i zaczyna dokazywać.
dzisiejsze zbiory
wczorajsze zbiory. Suszę małe pomidorki do słokika w oliwie lub oleju z ziołami. Zimą będzie odrobina słońca w domu. Sklepowe wypadają bardzo słabo przy domowych.
A to właśnie jest Rysiek: