Skończyłam pierwszą część (to, co na zdjęciu z poprzedniego posta) - dodałam wszystko, co trzeba, zasiałam poplon, podlałam. Na gotowo jest ok 60% tego, co na ten rok zaplanowałam. Teraz chwila oddechu i zajmę się drugą częścią.
W sumie kopałam w tym miejscu 3 razy - najpierw było mieszanie z piachem i oczyszczanie z wszystkiego, co tam było (gruz, kamienie, korzenie). Potem rozrzuciłam kompost z mączką i mieszając je z ziemią, znów czyściłam ją z tego, co zostało (już mniej, ale nadal były korzenie, gruz i kłącza perzu i skrzypu) - drugi raz kopanie już było łatwiejsze, bo było miękko, ale ten pierwszy raz to był koszmar! Na koniec rozrzuciłam korę i stopniowo przykopywałam obornik. Za drugim i trzecim razem, tam, gdzie było to konieczne, dodawałam jeszcze piach.
Pamiętasz, Toszka, moje przerażenie na początku, że tyle trzeba zrobić ręcznie? Ale się dało i teraz absolutnie nie żałuję całej włożonej w to pracy. Żadna maszyna nie zrobi tego lepiej, poznałam każdy m2 swojej ziemi, ostatnie mieszanie z piaskiem to było już "pieszczenie" - ręcznie rozgniatałam bryłki gliny i mieszałam z piaseczkiem...
Chcę pocieszyć wszystkich początkujących, którzy tu zaglądają - kiedy zimą słuchałam rad, wszystko było czystą teorią, abstrakcją, przerażało - nie miałam pojęcia od czego tak naprawdę zacząć, jak kopać itp. Ale jak już zaczyna się pracować z ziemią, wszystko staje się logiczne i intuicyjne.
____________________
Ela
Motylogród