Skąd mokradło?
W 2005 r. w zimie, gdy śnieg leżał po pas, nadarzyła się okazja kupna pochyłej działki na nowo powstałym osiedlu. Byliśmy z M świeżo po ślubie, mimo to za ostatnie pieniądze staliśmy się jej właścicielami. Nasi nowi sąsiedzi przyznali po latach, że długo uważali nas za desperatów. No cóż nie wiedzieliśmy jeszcze ile pracy nas czeka, ale postanowiliśmy w przyszłości wybudować na tej działce mały domek.
Na wiosnę okazało się, że nasza działeczka nie przypomina budowlanej, lecz jedno wielkie bagno. Zabraliśmy się do roboty. Rok spędziliśmy z łopatą, szukając starych poprzerywanych drenów melioracyjnych. Kolejne dwa lata przywoziliśmy ziemię, gruz, robiliśmy nowe odwodnienie. Efekty naszej pracy oceńcie sami. Myślę, że trudno szukać mokradła, a nawet w upalne lato mamy pustynię zamiast trawnika.
W nowym domu zamieszkaliśmy się w 2011 r. już w czwórkę, a w 2017 r. urodziła nam się kolejna pociecha. Mamy więc dużo obowiązków i troski, ale jest bardzo wesoło.
Przez lata próbowałam urządzić ogród sama, trochę ze względów finansowych, trochę, że jestem taka „samosia”, a trochę dlatego, że zawsze lubiłam grzebać w ziemi. Dzięki temu, że ciągle zaliczałam porażki ogrodowe odkryłam Ogrodowisko, które całkowicie mnie wciągnęło. Dziękuję Wam wszystkim za to.
Zapraszam