KRety mimo zastosowanej trutki ryją w sobie w najlepsze. W desperacji powbijałam pręty z puszkami, a one nadal śmieją mi sę w nos. Taka inwazja jest pierwszy raz odkąd tu mieszkamy.
istna masakra. W takich chwilach jak ta cieszę się, że mam trawnik na wpół dziki, bo jakbym miała jakiś wychuchany, to chyba bym się popłakała, albo sama zagryzłą te krety
moje ulubione "szyszeczki" hibiskusa
szalony kuklik ")