Parę dni temu pojechałam ponad 100 km do szkółki kupić m.in. jarzębinę rubinowają. Pani pokazuje, wybieramy tą idealną .
Przyjeżdżam na działkę, żeby ją posadzić a tu zong- na karteczce jest napisane, że to jest inna odmiana.
Okazało się, że przy wybieraniu przeszłyśmy na inną odmianę.
Dzwonię do szkółki co zrobić. 200 km plus opłata za autostradę przy sadzonce za 35 zł jest totalnie nieekonomiczne, żeby jechać wymienić na właściwą.
Szkółka poczuła się do winy. Wysłała mi kurierem właściwą a tą pomyloną mam sobie zostawić.
Tak jako przykład miłych praktyk jeżeli ma się doczynienia z roztrzepaną kupującą.
Możesz mnie uświadomić- są niejadalne owoce jarzębiny ( w sensie trujące)? Czy chodzi o to, że są niesmaczne?
Przy tych wymienianych jako jadalne zazwyczaj jest napisane, że nie odczuwa się goryczki.
Pomyśleć, że jeszcze do niedawna byłam przekonana, że jest jarzębina jedna i już a tu jest tyle odmian!!!