Rok 2017
W kwietniu zaskoczył nas powrót zimy. Byliśmy już prawie gotowi do zakładania trawnika, a tu masz...
Widać „pozostałość” po naszych nieszczęsnych „tujkach”
Kilka przeżyło, mają się jako tako, ale w innych rękach.
Patrząc na to z perspektywy czasu, to raz - choć bardzo lubię w ogrodzie takie odcienie, to pomysł na dużą, zimną, stalową ścianę jako tło nie był najtrafniejszy, a dwa - niby Columnaris uznawany jest za odmianę odporniejszą na mróz, ale na naszym wichrowym wzgórzu długiej żywotności w pełnej krasie chyba i tak by nie doczekał.
Zatem pracy i pieniędzy nie szkoda... żal tylko tak brutalnie traktowanych roślin. Dostaliśmy nauczkę i zarazem lekcję - przyglądać się bryle korzeniowej.
Obiecałam, że zrobi się zielono. Noooo, więc zrobiło się...
Po przemieszaniu ziemi z piaskiem, rachu ciachu i miał powstać trawnik, ale... Najpierw śnieg, zimno, mokro, później nasze wyjazdy i niemoc ogrodowa...
Powstał... sam... tylko z chwastnicy, nazywanej też kurzym prosem.
A więc znów... pazurki, kolana itp... itd...
W między czasie, testowaliśmy różne mieszanki traw.
Powstały w kilku miejscach takie małe poletka, aby mieć porównanie.
No i zrobiło się miejsce, aby wyciągnąć się na leżaku w końcu na czymś ładnym, równym, miękkim, zielonym.