Dzisiaj wreszcie odetchnęłam po ciężkim tygodniu w pracy, normalnie tydzień wyjęty z życiorysu. Do ogrodu wchodziłam na moment, ale ogólnie nie było ani czasu ani nastroju na podziwianie. Na szczęście nie ominął mnie całkiem ten różany spektakl i coś tam zdjęć zdążyłam zrobić. A ponieważ ogród to jednak najwspanialsze miejsce na relaks, to proszę mi wybaczyć, że będę teraz przynudzać kadrami róż
Ogólnie plaga: mszyce, powygryzane liście i masa jakiś chrabąszczy, które totalnie objadają płatki. eM zrobił oprysk. Wszystko to widać na załączonych zdjęciach.
Mrs John Laing, mega zaskoczenie. Jestem zauroczona kwiatem, zapachem i kształtem krzewu <3
Czekam najbardziej na różyczki nowe tegoroczne ,ale na razie w pąkach...
Parzydło co roku przyrasta jednym nowym pędem ,trochę pomału karze się sobą delektować
Mogłyby aniołki chociaż przed mszycą strzec
No i właśnie zastanawiam się co z nim począć. Myślę nawet czy nie przesadzić go w inne miejsce, gdzie jednak miałby odrobinę mniej słońca. Może to coś zmieni w jego zachowaniu. Na razie drugi sezon i krzak się totalnie rozwala. Za ciężkie kwiaty, za wiotkie pędy. Myślę nawet bardzo drastyczne kroki podjąc i jak skończy się upał i Szekspir zakończy pierwsze kwitnienie, to od razu go przesadzić, żeby zwolnić miejsce na jakąś nówkę - pytanie jaką?
Jeszcze nie posadziłam jej w ziemi. Nadal stoi w doniczce trochę cieniowana, bo nie wiem czy w te upały to jest sens od razu do ziemi wsadzać. Dzisiaj otworzyła jeden z wielu pączków
Te róże z pierwszych trzech zdjęć w przepięknym dla mnie kolorze!Na ostatnim to już chyba inna?Czy kolor wyszedł inaczej?Też ładna ale ta ceglasta czerwień pierwszych urocza