Ogródek jest błotniście zielony:
Za to w domu ciepło, sucho i swiątecznie już.
Dwa lata temu zrobiliśmy szopkę. W związku z przeprowadzką był to okres kartonowy w naszym życiu rodzinnym i robiliśmy z tektury różne rzeczy mniej lub bardziej trwałe. Szopka należy do tych trwałych. Stoi już trzeci raz. Ma pewne braki w urodzie, ale była dziełem wspólnym i trzeba było uwzględnić możliwości 2-letniej wtedy małej M. Stąd ta pasterka po prawej. Miała być Maryją, ale jak ją mała M pomalowała, to przemianowaliśmy na pasterkę. Po prawej jest jeszcze więcej dziwnych stworzeń, jak rycerz o aparycji robota (to Średni zażądał równouprawnienia dla rycerzy w szopce) oraz aniołek z kubeczka, też o aparycji robota (Najstarszy zrobił w szkole - nie mógł się zmarnować) - ale szczęśliwie tego dobra wszelakiego na zdjęciu nie widać.
Rok temu przeżywaliśmy inwazję śnieżynek. Średni nauczył się wycinać w szkole. No i wycinaliśmy. Część (chyba te najsprytniejsze

) przetrwała na strychu w pudle z bombkami, więc wiszą znowu na kracie przy schodach...
... i odbijają się w szybie: