Róż nie mam ale i tak się cieszę , że leje bo inne rośliny dostaną solidną porcję wody .... To zwolni mnie z obowiązku biegania z wężem po ogrodzie ..... Pozdrawiam sąsiadkę i zdrowia życzę !!!
Kwiatucha zostawiam za setunię
Ale Irenko pędzisz ... Za pierwszą setunię w kolejnym wątku kwiatuch się należy .... Miłe masz spotkanie za sobą a i kolejnych jeszcze wiele przed .... Życzę dalszej ogromniej radości i zarażanie uśmiechem każdego z nas
Różyczki posadzone! Niewiele jest do oglądania, bo zakopczykowałam je od razu. Nie zapomniałam też podsypać je mikoryzą. Mam nadzieję, że wiosną ruszą z kopyta. . Wczoraj udało mi się na godzinkę do ogrodu wyskoczyć i poruszać korą w paru miejscach, bo zleżana była i ją przewiało gdzieniegdzie.
Kurczę, przydałoby sie jeszcze poplewić przed zimą - jednak trochę chwaścisk urosło. Może w listopadzie pogoda będzie w miarę to się to uda zrobić. Zresztą dzieciaki chorawo-kasłające to na razie do ogrodu nie ruszam
Moja maleńka horti - z ułamanego czubka ma coraz większe korzonki
I udało misię kupić karmnik dla ptaszyn. Na zdjęciu jest jeszcze niepomalowany, ale w rzeczywistości już to zrobiłam . Muszę jeszcze M. poprosić o wbicie palika pod niego i gotowe będzie
Udało mi się jeszcze kupić troszkę cebulek - tulipki i zawilce, ale jeszcze nie wsadzone są.
Pozdrawiam cieplutko - bo zimno się zrobiło, ale śniegu jeszcze nie ma
Na chwilę zmykam i zostawiam fotki
a i posadziłam szałwie, a liliowce nadal w kolejce czekają; ciekawe, czy ta szałwia przezimuje, mwóili, że tak, ale Danusia nie była przekonana
U nas już drugi dzień przymrozki.
Sundaville powędrowały do domu, może uda się przezimować.
Klon już prawie nie ma listków, a Ambrowiec jeszcze się trzyma i coraz mocniej się przebarwia.
A tymczasem po wczorajszej wyprawie do lasu
A mówią, że wirtualnie zapachów jeszcze nie można przesyłać ... A ja Twoje suszone grzybki czuje u siebie
Trzymam kciuki za sandewille - moja nie przetrwała .
U nas już drugi dzień przymrozki.
Sundaville powędrowały do domu, może uda się przezimować.
Klon już prawie nie ma listków, a Ambrowiec jeszcze się trzyma i coraz mocniej się przebarwia.
A tymczasem po wczorajszej wyprawie do lasu
Ale tak czy siak.. pełen podziw za waleczność...... i mówią, że kobieta słabą jest
może i słaba, ale jak taka uparta jak ja, to da radę mój M. miał podcinać tego iglaka przy lampie, ale nie zdzierżyłam w czekaniu, bach po drabinę i do dzieła..bo wieczorkiem przy świetle podziwiałam to cięcie na wyspie
buziaki Aniu
a iskanie tak bolesne dla dłoni, tyle suchych patyków do cięcia sekatorem, tych igieł pełno, piłowanie gałęzi!!! nie skończyłam, bo jeszcze płożące w kolejce, ale powiem, że jest ładniej, tak inaczej
widać te igły, ten brąz, a ja lubię ten zakątek i wyglądało to okropnie; cięcie jednak odświeży i odmłodzi rośliny
Daj jaką fotę sprzed ciachania...bo sie gubię gdzie to jest w Twoim ogrodzie i szczerze mówić dalej mam problemy z orientacją.. wiec plic mi plan ogrodu na kartce wstawić.... bo spaceruję i się gubię co chwila....
I pliss mi jeszcze raz zapodać nazwę tej ślicznej czerwonej żurawki..bo nie zapisałam w trwałym miejscu tylko na karteluszku, który porwał kosmos...
Więc co to ciąć iglaki..... współczuje... ja moje w porównaniu do Twoich małe cięłam.. i byłam całą w kropkach.. pojałowcowych...
Jak pomagierzy kopali dziurę pod kałużę to wywozili ziemie przy jałowcu.... jeden z nich trafił po iluś krotnym tylko dotknięciu się gałęzi do szpitala... jałowce silnie uczulają...... ja do nich straciłam po tym serce.... i ograniczę ich ilosć... rosną jak głupie, łysieją w środku... i jeszcze uczulają.....
zacznę od żurawki; jedna, ta przy bluszczu to Georgia Peach, a druga Autumn Leaves, obie cudne w słońcu i bez i bezproblemowe, naprawdę je polecam
zrobię ci plan ogrodu, po co masz błądzić, przynajmniej jak będziesz u mnie w gościach, nie zabłądzisz
sporo osób jest uczulonych, ja też mam kropki czerwone, ale miałam długi rękaw i pozapinana na 3 spusty i okulary ważne, bo raz właśnie na trwałe w ten sposób uszkodziłam rogówkę oka!