W niedzielę, zamiast na plażę, ja potuptałam do ogrodu. Nie żeby pracowaź, skądże!
26 C w cieniu. kto by pracował. Tu włączyłam kranik, tam przeadziłam dwa kwiatki, ze szklarni wydłubałam 3 werbeny, no i siadłam w cieniu.
A tu koniczyna na trawniku, drze się,
że jej pić chce się.
Nie dziwota,
pędy wysunęła do samego płota.
No, myśle sobie,
zaraz niespodziankę ci zrobię,
wysłałam do niej kosiareczkę,
żeby pogadały deczko.
Ta ją przekonała,
by włosy latem krotsze miała.
Śmigu, śmigu, rachu ciachu,
już koniczynki włosy w strachu.
A kosiarka dostawszy powera
'cały trawniczek ten ścięła.
A tak mocno rozpędzona,
ścięła trawniczek i z drugiej strony.
Co było robić, została alejka,
no to Hanusia spódnicę w garść wzięła,
i alejkę również sprzątnęła!
Takim sposobem na leżaczku mogłam posiedzieć w cieniu, boso pochodzić, kwiatki powąchać i pooglądać w niedzielę trzmiele.

