Dzisiejszy dzień był typowo jesienny, rzekłabym - wręcz listopadowy. Dżdżysta pogoda, siąpiła mżawka, lekko zamglony ten dzień. Ale pełen wrażeń i pracy, która sprawiła, że fontanna coraz bliżej.
Nie wiem. Na nic nie można dać gwarancji, że cos czegoś nie uszkodzi. Moim zdaniem nie uszkodzi, ale jakie to rury, od czego, na jakiej głębokości. Na gazie nie można nic sadzić.
To są korzenie tui. Nie dalej jak w piątek także miałam takie same widoki, tylko były to korzenie cisów. Posadzone w zeszłym roku i przykryte szmatą.
Oczywiście część padła i była wymieniana. My usuwaliśmy szmatę w całości.
Kwiatek znajdzie się w kalendarzu wśród najszczęśliwszych psów adoptowanych w zeszłym roku. Właśnie robiłam mu sesję zdjęciową
Myślę, że bardzo jest szczęśliwy To widać po jego zachowaniu.
Wczoraj był przepiękny, upalny dzień. Rozebraliśmy się normalnie do "rosołu".
Ja sadziłam astry (cudne) a Witek spawał zbrojenie do fontanny Niedługo będzie betonowanie i uszczelnianie, no i fontanna tryśnie niebawem swoim spatynowanym urokiem chłopczyka z rybką
Zrobiłam kilka zdjęć prac budowlanych, ale muszę lecieć, nadrobię wieczorem Do zobaczenia !
Ależ tak. Oczywiście, ich kariera w moim wykonawstwie rozpoczęła się od lasku brzozowego w ogrodzie z lustrem Potem poszło...
Wczoraj pojechaliśmy z drugiej strony naszej ziemi (nie byłam tam ze dwa lata) - sąsiad pozostawił przy naszym ogrodzeniu kilkanaście brzóz, podkrzesał, uformował. Wyglądają pięknie.
Pomyślałam - "tam zrobię kontynuację" - ale nie zwykłe brzozy, tylko jakieś odmianowe. Do decyzji mam jeszcze czas. A na razie na końcu działki zamierzam posadzić buki, które urosną na olbrzymy, jak w Anglii.
Hania zawsze się śmiała jak widziałyśmy te wielkie drzewa i mówiła "wyobraź sobie swojego buka przy domu jaki będzie"
Ale my nie pozwalamy mu urosnąć, ciągle jest stożkiem
Teraz mam pole do popisu, drzewa mogą rosnąć na wolności, nie są niczym ograniczane. To wielka radość dla nas - mieć drzewa.