Wczoraj wieczorem i dzisiaj po południu kolejny raz redukowałam wysokość róż. Uszkodzenia mrozowe były dość spore. Tradycyjnie najmocniej uszkodziło pędy Eden Rose i Souvenir du dr Jamain. W tym sezonie dołączyły do nich Kimono, Rozarium Uetersen i Laguna przy pergoli. Kilka krzaczków The Fairy musiałam przyciąć prawie przy ziemi. O dziwo przymroziło też końcówki pędów w różach Bonica i Meidiland. Na szczęście wszystkie róże przeżyły. W najlepszej kondycji są LO, Błękitna rapsodia, Mary Rose, Rose the recht i Reine des Violettes. Coś tam zawsze z nich będzie.
Teraz mogę się bez wyrzutów sumienia cieszyć wiosną i niespiesznie wycinać tulipany, które padły pod naporem ciepła.
Wilgotna wiosna sprzyjała rozrostowi miodunki. Pięć lat czekałam, żeby zaczęła nabierać masy.
Pozazdrościłam dziewczynom, którym wysiała się brunnera. W tym sezonie nie będę się spieszyć z wycinaniem kwiatostanów.
O rdeście nic nie wiem, no poza tym, że pięknie kwitnie u Pszczółki. To mój pierwszy sezon z nim.
W brzeziniaku na "półdziko". Oddałam ten fragment ogrodu naturze.