Ja też chowam pod dach. Z czegokolwiek by nie były. W zimę temperatury są różne. Raz przygrzeje, raz przymrozi. Takie temperatury mają zły wpływ na meble ogrodowe np. w czasie odwilży pokrywają się wodą, woda dostaje się w szczeliny, nadchodzi przymrozek i je zwyczajnie rozsadza.
Na takiej samej zasadzie odpadają płytki z tarasów - proszę zauważyć, że dzieje się to głównie z południowej strony budynków.
Inne meble np. z rattanu zwyczajnie się brudzą. Uważam, że jak ktoś ma miejsce powinien je schować pod dach, albo czymś nakryć.
Co do konserwacji mebli ogrodowych napiszę w tym temacie swoje doświadczenie z tego roku. Konserwowałem dębową ławkę i meble z metalowymi nogami - z oparciami i siedzeniami z drewna sosnowego.
Przed podjęciem ww. zadanie dużo czytałem, rozmawiałem też z człowiekiem z tartaku, stolarni i kolegą który wiele lat ma drewniany płot. Wnioski są takie, że dąb to na prawdę dobre drewno do mebli. Ma taką zaletę, że jego impregnacja w przeciwieństwie do innego drewna jest bajecznie tania. Kupuje się tylko wosk, maluje 3-krotnie z odpowiednimi przerwami na schnięcie. Oczywiście drewno powinno być oczyszczone ze starych impregnatów.
Jaki wosk? Wosk do dębu do zastosowań na zewnątrz. Jest taki. Uważam, że bezsensem jest kupowanie dębu i malowanie go jakąś lakierobejcą. Dąb to dąb, ma go być widać, więc tylko i wyłącznie przezroczysty wosk. Czy dąb ma jakieś wady. Otóż niestety ma - ławka pęka w najmniej spodziewanych miejscach i nie ma różnicy jak grube są dechy. Proces przyspiesza zostawienie jej w palącym słońcu. Uprzedzę pytanie - tak, drewno było należycie sezonowane.
Druga rzecz to meble sosnowe. Otóż w mojej ocenie nie jest to złe drewno. Trzeba jednak je odpowiednio zabezpieczyć. Dobre zabezpieczenie jest niestety drogie. Mnie konserwacja 4 krzeseł i stolika, które miały konstrukcję z profili (zestaw taki jak spotykany jest w ogródkach piwnych) kosztowała ok. 150 zł. Rozkręciłem wszystko co prawda do jednej śrubki, ale i tak najdroższe są lakierobejce. Niestety z opinii ludzi którzy mają drewniane płoty i stosowali różne środki wynika, że jest tylko jedna dobra lekierobejca starczająca na lata.
Nie wiem czy mogę podać nazwę dlatego napiszę że jej nazwa zaczyna się na literę "S". Inne nie mają z nią startu. Niestety także po cenie to widać. Jest droga. Malować trzeba co najmniej 3-krotnie w odstępie doby pomiędzy każdym malowaniem (na puszcze pisze chyba, że schnie 17 godzin). Przedtem oczywiście trzeba drewno odpowiednio przygotować , mieć szlifierkę do drewna z papierem na prawdę różnej grubości - w zależności od stanu poprzednio zastosowanego lakieru i tego jak mocno jeszcze trzyma się drewna. Generalnie stosowałem papier o gradacji od 80 do 180. Miałem jeszcze bardziej drobny o gradacji powyżej 300, ale wydawało mi się, że nie ma potrzeby stosować aż takiej drobnicy do mebli ogrodowych.
Otrzymałem też super poradę - drewno przed zastosowaniem lakierobejcy należy potraktować bezbarwną bazą do drewna. Nie musi być firmy na "S'. Spokojnie może być tańsza. Baza pełni m.in. tą samą rolę którą pełni unigrunt w przypadku malowanie ścian w domu i powoduje, że drewno mniej pije lakierobejcy, która jest droga.
Na koniec powiem tak: warto czynność tą zrobić dobrze, co w moim przypadku oznaczało: rozkręcić meble, poczyścić wszystko dokładnie, pomalować rozkręcone i skręcić wymieniając przy okazji sypiące się wkręty do drewna. Warto zapłacić za lepszej jakości lakierobejcę, by po dwóch latach nie powtarzać tej pracy. Roboty dużo, jest czasochłonna, potrzebne narzędzia, ale i satysfakcja z dobrze wykonanej pracy też duża.
____________________