Kochani!
Kto nie był dzisiaj u Bogdzi, ten po prostu nie zrozumie, dlaczego nawet najbardziej wyszukane słowa podziękowań za cudownie spędzony dzień na ulicy Poziomkowej – nie wystarczą! Wszystko było w wymiarze XXL: oszałamiająco piękny ogród, nasze uniesienia i zachwyty, ale nade wszystko gościnność gospodarzy – wprost niewyobrażalna! Przełożyła się ona nie tylko na nasze zapchane roślinami bagażniki, ale i na stoły tak suto zastawione, że mam podejrzenia, że Bogdzia spodziewała się co najmniej 500 osób...! No więc pytam: kto nie dojechał?
Siedzę właśnie rozżalona, że wieeelu pyszności nawet nie skosztowałam – no, po prostu są granice ludzkich możliwości. A sam ogród - - kto nie był w Pisarzowicach, to po obejrzeniu relacji nie będzie już musiał tam jechać... Ogród Bogdzi to feeria barw nie tylko kwitnących azalii i rododendronów, ale i innego kwiecia, a także wszelkich odcieni zieleni, jakie wraz ze ścianą lasu tworzą dla nich tło. To również istna perfumeria – wszyscy węszyliśmy, próbując zidentyfikować źródło, ale ten zapach jest wszechobecny, bo co krok bzy, łany białych narcyzów, i powalająca urodą biała ściana z kwitnącego żylistka........ A sama gospodyni – no niech mnie kule biją! – ani krztyny srogiej matematyczki się w niej nie dopatrzyłam!
Bogdziu, jesteś przemiłą, ciepłą, serdeczną osobą, wraz z mężem jesteśmy pełni zachwytu nad Twoim ogrodem, dziękujemy Ci za cudownie spędzony czas i królewskie przyjęcie. Ja osobiście cieszę się, że niemal bezbłędnie rozpoznałam większość moich - wirtualnych dotąd - przyjaciół. Podziękowania należą się również Danusi – naszej Ogrodowiskowej „krawcowej” – tylko ona potrafi tak po mistrzowsku zszywać więzi międzyludzkie ...
Wybaczcie, fotki wkleję jutro – u mnie nie ma tak hop-siup ... Jak Wy to wszystko tak szybko potraficie????
Jeszcze raz WIELKIE DZIĘKI, Bogdziu...