Podobało mi się, park ten jest otwarty od niedawna, może miesiąc, byłam tam pierwszy raz, jakoś nie miałam czasu tam zajrzeć, a jest dosłownie po sąsiedzku, papuszki czasami słychać u nas
Dziś po sąsiedzku Taki ogród mam u nas na wiosce, takie małe arboretum Można sobie pospacerować, usiąść na ławeczce Niektóre rośliny duże, inne nowe nasadzenia
Aniu, tak, dla mnie był ważniejszy widok z tarasu. Z przodu widziałam ogród tylko wchodząc do domu. No i początkowo miał być tylko trawnik i tuje
Potem się rozszalałam
No właśnie ze względu na te piwonie chciałam zrobić oprysk. Sąsiad zrobił oprysk prawie całej działki, bo tak wypada przy opryskiwaczu spalinowym, ale zostawiłam sobie jeszcze trochę w butelce tego preparatu i jutro zamierzam jeszcze podlać.
Jakoś w tym roku róże aż tak bardzo nie oberwały jak te piwonie.
Też mi się nie chciało robić oprysku. Zrobiłam preparat, ale jakoś nie mogłam się zebrać, bo ja mam zwykły mały. Ale jak sąsiad u siebie robił to od razu zaproponował i u mnie. No jak odmówić
Czytałam o Waszych wymianach sąsiedzkich.
U mnie o tyle łatwiej, że ja mam furtkę do nich.
Ułatwia to totalnie życie, bo w czwartek jak kosiłam trawnik zepsuł mi sie kosz od kosiarki. Oczywiście co zrobiłam? Powędrowałam do sąsiada, żeby pożyczył kosiarkę, bo przecież nie zostawię połowy trawnika.
Oj tak, tak. Na początku też musiałam szkolić sąsiada z opryskami. Co prawda nie używał randapu, ale używał preparaty owadobójcze. A mi zależy na bioróżnorodności. Szczególnie na zapylaczach. Nauczyłam go jak postepowac, kiedy robić opryski.
Ja u siebie nie używałam od 15 lat żadnych oprysków owadobójczych oprócz lepinoksu na ćmę. Ale i to już niedługo odejdzie, bo mam już tylko 3 bukszpany
Zazwyczaj nie robię oprysków. Najwyżej usuwam zaatakowane liście. Ale w tym roku tej zarazy jest za dużo. Nie martwię się o byliny, u mnie sobie poradza. Bardziej martwię się o drzewa, tuje. Mam zaatakowanego nutkaja, cisy tez jakoś chorują. No i piwonie. Boję się, że przez te wcześnie stracone liście nie zakwitną w przyszłym roku.
Tak jak pisałam Basi w czwartek popsuł mi sie kosz od kosiarki. Niby to nic, kosz, a jednak problem.
Mam bardzo starą kosiarkę. Służy nam już kilkanaście lat. Przeszukałam cały internet i jak na razie nie znalazłam zamiennika. Wychodzi na to, że czeka mnie zakup nowej kosiarki. Nie planowałam oczywiście takiego wydatku. No ale jesli już trzeba dokonac zakupu, to zaczęłam się zastanawiać jaką wybrać. No i padło na 2 opcje. Akumulatorowa i robot koszący.
Napaliłam się na tego robota u Izy. Widziałam w akcji. I na pewno kiedyś zakupię. Ale na razie brak kasy i tańszą opcją jest akumulatorówka.
Czyli w przyszłym tygodniu pewnie będzie nowy sprzęt