Powiem Wam, że tuje są straszne. Nie wiem, jakim cudem jakiekolwiek rośliny przy nich rosną. Dosłownie dywan z korzeni pod samą powierzchnią gleby w promieniu 1,5 metra od pnia! Może szmaragdy mają inaczej, ale z tą starą tują to był dramat:
Żeby wbić łopatę, trzeba było najpierw powyrywać te korzenie.
Ziemia u mnie w ogóle marna, dodatkowo wyjałowiona przez tuję:
Żeby wkopać dwa małe ciski, które widać tam w doniczce, procedura była taka:
wykopanie taczki ziemi
wywiezienie taczki ziemi*
zrobienie Toszkowej mieszanki (kompost, glina, obornik, mączka, dolomit, kora)
przekopanie taczki mieszanki.
Muszę jeszcze 8 cisów dokupić, a kończy mi się już glina, kompost, obornik. Obornika dokupię, kompost zabiorę tacie, ale glinę będę musiała zastąpić ziemią z worków.
Tym sposobem całą sobotę tyrałam, a efektem jest wsadzenie 6 krzaczków. Marny bilans

.
*dobrze że u nas droga nieutwardzona, było gdzie wywozić tą ziemię

. Ale przy podwórku wszystkie dziury już zasypałam, musiałam zacząć wywozić na jedyny nieużytek, który się w okolicy ostał. W tym celu trzeba było przejść przez bardziej uczęszczaną drogę - cała usyfiona, w plastikowych kapciach, uginająca się pod ciężarem taczki "przemykałam się" pomiędzy paniami na szpileczkach i spacerującymi parami. No trochę krępująco zaczyna się robić