Ewcia pomysł z trzmieliną na siatce jest doskonały , też będzie zimozielono i szybciej niż z bluszczem. Gosiaczek ma tak u siebie i rewelacyjnie to wygląda. Na siatce ma puszczoną matę trzcinową, czy jak się tam ona nazywa (z tych cienkich patyczków w każdym razie) i na to dopiero roślinki. Między trzmieliną rośnie jeszcze bardzo dużo powojników i jak wybuchają kwieciem to rozpłynąć się można. Niestety jak u Niej byłam to jeszcze nie kwitły.
O, to zdjęcie z Ciociogrodu właśnie . To akurat ściana ganku, ale na siatce też tak ma. Powiedz Jej to wrzuci foty. Ty tam masz słonko więc powojniki też mogłabyś puścić.
Co do szpaleru... Też nie chciałam u siebie całego szpaleru ze szmaragdów (tam gdzie mam to już siła wyższa - muszą zasłonić szopę sąsiadki, innej rady nie ma). Nie chciałam go jednak ciągnąć na całej długości i stąd ten mój żywopłot mieszany u mnie. Mało jeszcze widoczny, bo rośliny muszą urosnąć. Ale może pomyślisz nad takim rozwiązaniem właśnie? Wtedy i te żywotniki mogłabyś w niego wpleść. Np. jakaś roślinka liściasta, jakiś krzew, trzy żywotniki, znów coś innego itd. No i tym sposobem swoje chciejstwa możesz tam posadzić. Ja z liściastych mam bez koralowy Sutherland Gold, dereń Sibirica Variegata i klon szczepiony na pniu Crimson Sentry. O matulu, ale się spisałam. I będziesz to musiała biedactwo przeczytać . Wytrwałości życzę . Buziol .
Kochani
Wczoraj chodziłam po całym ogrodzie i zbierałam wytargane rośliny ... połowa z objedzonymi korzeniami ... posadzilam wszystko na nowo ale nie wiem ile z nich przeżyje.
Dzisiaj dzieci siostry i brata .... zresztą cała grupka nastolatków też .... będzie miała lekcje poglądowy jak żerują dziki.
Większość przesadzanych z donic roślin zaczyna chorować, przysychać lub nawet całkowicie obumierać tylko z tego powodu, że nie przywiązujemy do tej czynności szczególnej uwagi.
Nieświadomi swoich błędów po krótkim czasie doszukujemy się stu różnych przyczyn zmian w wyglądzie roślin, nie zdając sobie sprawy z tego, że roślina dusi się swoimi własnymi korzeniami.
Oto przykład trawy wyjętej z donicy przeznaczonej do posadzenia w nowym miejscu.
Jeżeli wsadziłbym w takim stanie bryłę korzeniową do przygotowanego dołka, to najprawdopodobniej roślina nie przeżyłaby nawet pierwszego roku, lub porządnie ten zabieg odchorowała.
-Włókna tego systemu korzeniowego mają już naturalną tendencję do owijania się wokół siebie. A więc pętla będzie się zaciskać coraz mocniej.
-Korzenie główne nie mają możliwości wytworzenia nowych, młodych włośników korzeniowych które odżywiają roślinę.
-Całkowita powierzchnia korzeni nie ma styku z glebą w której rozpuszczone są sole mineralne.
-Brak w systemie korzeniowym odpowiedniej ilości powietrza, a woda będzie przechodzić przez tę plątaninę korzeni jak przez sito.
Co innego jak przed posadzeniem trawy porządnie rozluźnię jej bryłę z systemem korzeniowym i rozczeszę korzenie palcami tak, aby mogły sobie one swobodnie zwisać.
Czasami posługuję się również grubym szpikulcem, lub nawet nożem.
Teraz wystarczy je nieco skrócić i rozłożyć równomiernie na kształt ośmiornicy na kompoście usypanym w dołku. Następnie już możemy przejść do dalszych czynności związanych z sadzeniem.
Zostaw, mają dać radę, jak padną to znaczy, że były chorowite i do niczego
Jak przykryjesz korą lub liśćmi, to będzie im cieplej, ale ja preferuję zimny chów U Ciebie klimat dużo lepszy
Dziś ucieszyłam się, że z moich chryzantem ..żyją dwa.. mają szansę się odbudować. Widać, że mam dwa różne W jesiennych rewolucjach w zeszłym roku posadziłam je obok siebie.. Pełnego niewiele zostało, ale żyje..
Kindzia jak Ci się czkało dziś to z mego powodu.. gapię się na swoje róże i myślę sobie.. trzeba oberwać liście, trzeba zebrać wszystkie liście.... bo inaczej będą czarne.. jak te co "trzeba zebrać liście".. Popatrzyłam ile tego i stwierdziłam szybciej je wyciepię niż je oberwę.. tydzień na skubaniu liści... chyba by mnie musiało coś walnąć w moja łepetynę.. aż tak dal róż się nie poświecę..
Chore róże liście do zbierania.. a te co się trzymają lepiej lub gorzej jeszcze w liściach.. skubnęłam kilka najbrzydszych.. puknęłam się w czółko i spasowałam. Na emeryturze będę się bawić w skubanie.. to 3 foty i 6 róż, a mam ich 60, a może więcej.. znów nie pamiętam. Najśmieszniejsze że ich u mnie wcale nie widać.
Edit, a dzięki temu że ich nie obrywam mam czas posiedzieć na forum
Podpisuję się obiema ręcami, u nas rolnicy i moja babcia tak gadają. I po 18 latach tej wiedzy potwierdzam , że coś w tym jest Ale zawsze mogę się mylić......zrzucę na zabobon
Ale jeszcze tu i tam oko można zawiesić..tylko dlaczego tak zimno???????
Moja wiśnia Kiku coś tam też zgubiła liście, a eMuś jeszcze nią potrząchał by spadła reszta.. zbieranie kosiarką wtedy na raz.. Logiczne, praktyczne, ale teraz jest łysa.. raz potrząsnął i spadło wsio A była tak piękna ..
Cudna ta Twoja bukowina.. na pomorzu lasy bukowe, a u nas to wyjątek w Bieszczadach. Cudne jest szur szur w liściach... ja u siebie dziś też robiłam szur szur.. a potem eMuś pozbierał kosiarką co najgorsze, bo deszcz zapowiadają.
Z pod liści to nawet żurawek nie widać..
liście sa wszędzie. Nawet na gałęziach jodeł... Jakbym chciała posprzątać liście z mego ogrodu, to chyba przez rok miałabym co zbierać To jest niemożliwe..
Ścięłam bo była brzydka i wnerwiała swoim wyglądem.Poza tym dosadziłam dalszy ciąg czyli dłuższy szpaler i te w doniczkach były już zmaltretowane ,a te w gruncie nawet trochę kwitły.. Teraz wszystkie takie same..czyli nie widać ich
Małe sprzątanko.... potem poszłam wywalać tojeść kropkowaną i pysznogłówki i takie tam.. Kłączy otrzepanych z ziemi... zebrałam taczkę.. a to jeszcze nie koniec, ale łapki zmarzły, zrobiło się ciemno i po robocie