Aniu
Czyli jak mnie nie wnerwiaja to mogę zostawić na zimę?
Ty to masz tej roboty Podziwiam Cię za energię i jeszcze tyle czasu poświęcasz wnukowi Szacun
Następna zakręcona krzyżykowo hafciarka, szkoda, że takie piękne prace trzymasz w szufladzie. Zasługują na oprawę i na ścianę. Po oprawie te obrazki zyskają na urodzie, zobaczysz... dawaj, dawaj kobieto...do dzieła...
Jak fajnie, że takie piękne prace wyszły poza ekran monitora. Możemy je teraz podziwiać. Wspaniale, że masz zdolnego tatę i robi ramki do haftów. Sporo kasy zaoszczędzasz w ten sposób.
Ale cacuszka trawki będę pięknie powiązane u mnie to nawet nie drogie tą wąskie tasiemki ale taka jak ta srebrna(z drucikami) to w zeszłym roku po 3,5 za metr płaciłam..
Nie martw się nie jesteś sama, łączę się z Tobą w ryciu w ziemi hehe
Ewcia pomysł z trzmieliną na siatce jest doskonały , też będzie zimozielono i szybciej niż z bluszczem. Gosiaczek ma tak u siebie i rewelacyjnie to wygląda. Na siatce ma puszczoną matę trzcinową, czy jak się tam ona nazywa (z tych cienkich patyczków w każdym razie) i na to dopiero roślinki. Między trzmieliną rośnie jeszcze bardzo dużo powojników i jak wybuchają kwieciem to rozpłynąć się można. Niestety jak u Niej byłam to jeszcze nie kwitły.
O, to zdjęcie z Ciociogrodu właśnie . To akurat ściana ganku, ale na siatce też tak ma. Powiedz Jej to wrzuci foty. Ty tam masz słonko więc powojniki też mogłabyś puścić.
Co do szpaleru... Też nie chciałam u siebie całego szpaleru ze szmaragdów (tam gdzie mam to już siła wyższa - muszą zasłonić szopę sąsiadki, innej rady nie ma). Nie chciałam go jednak ciągnąć na całej długości i stąd ten mój żywopłot mieszany u mnie. Mało jeszcze widoczny, bo rośliny muszą urosnąć. Ale może pomyślisz nad takim rozwiązaniem właśnie? Wtedy i te żywotniki mogłabyś w niego wpleść. Np. jakaś roślinka liściasta, jakiś krzew, trzy żywotniki, znów coś innego itd. No i tym sposobem swoje chciejstwa możesz tam posadzić. Ja z liściastych mam bez koralowy Sutherland Gold, dereń Sibirica Variegata i klon szczepiony na pniu Crimson Sentry. O matulu, ale się spisałam. I będziesz to musiała biedactwo przeczytać . Wytrwałości życzę . Buziol .
Kochani
Wczoraj chodziłam po całym ogrodzie i zbierałam wytargane rośliny ... połowa z objedzonymi korzeniami ... posadzilam wszystko na nowo ale nie wiem ile z nich przeżyje.
Dzisiaj dzieci siostry i brata .... zresztą cała grupka nastolatków też .... będzie miała lekcje poglądowy jak żerują dziki.
Większość przesadzanych z donic roślin zaczyna chorować, przysychać lub nawet całkowicie obumierać tylko z tego powodu, że nie przywiązujemy do tej czynności szczególnej uwagi.
Nieświadomi swoich błędów po krótkim czasie doszukujemy się stu różnych przyczyn zmian w wyglądzie roślin, nie zdając sobie sprawy z tego, że roślina dusi się swoimi własnymi korzeniami.
Oto przykład trawy wyjętej z donicy przeznaczonej do posadzenia w nowym miejscu.
Jeżeli wsadziłbym w takim stanie bryłę korzeniową do przygotowanego dołka, to najprawdopodobniej roślina nie przeżyłaby nawet pierwszego roku, lub porządnie ten zabieg odchorowała.
-Włókna tego systemu korzeniowego mają już naturalną tendencję do owijania się wokół siebie. A więc pętla będzie się zaciskać coraz mocniej.
-Korzenie główne nie mają możliwości wytworzenia nowych, młodych włośników korzeniowych które odżywiają roślinę.
-Całkowita powierzchnia korzeni nie ma styku z glebą w której rozpuszczone są sole mineralne.
-Brak w systemie korzeniowym odpowiedniej ilości powietrza, a woda będzie przechodzić przez tę plątaninę korzeni jak przez sito.
Co innego jak przed posadzeniem trawy porządnie rozluźnię jej bryłę z systemem korzeniowym i rozczeszę korzenie palcami tak, aby mogły sobie one swobodnie zwisać.
Czasami posługuję się również grubym szpikulcem, lub nawet nożem.
Teraz wystarczy je nieco skrócić i rozłożyć równomiernie na kształt ośmiornicy na kompoście usypanym w dołku. Następnie już możemy przejść do dalszych czynności związanych z sadzeniem.
Zostaw, mają dać radę, jak padną to znaczy, że były chorowite i do niczego
Jak przykryjesz korą lub liśćmi, to będzie im cieplej, ale ja preferuję zimny chów U Ciebie klimat dużo lepszy
Dziś ucieszyłam się, że z moich chryzantem ..żyją dwa.. mają szansę się odbudować. Widać, że mam dwa różne W jesiennych rewolucjach w zeszłym roku posadziłam je obok siebie.. Pełnego niewiele zostało, ale żyje..
Kindzia jak Ci się czkało dziś to z mego powodu.. gapię się na swoje róże i myślę sobie.. trzeba oberwać liście, trzeba zebrać wszystkie liście.... bo inaczej będą czarne.. jak te co "trzeba zebrać liście".. Popatrzyłam ile tego i stwierdziłam szybciej je wyciepię niż je oberwę.. tydzień na skubaniu liści... chyba by mnie musiało coś walnąć w moja łepetynę.. aż tak dal róż się nie poświecę..
Chore róże liście do zbierania.. a te co się trzymają lepiej lub gorzej jeszcze w liściach.. skubnęłam kilka najbrzydszych.. puknęłam się w czółko i spasowałam. Na emeryturze będę się bawić w skubanie.. to 3 foty i 6 róż, a mam ich 60, a może więcej.. znów nie pamiętam. Najśmieszniejsze że ich u mnie wcale nie widać.
Edit, a dzięki temu że ich nie obrywam mam czas posiedzieć na forum