Pierwszy raz w życiu nie mam kompostu do obsypania róż, których co roku jest więcej. Nie obsypuję tylko okrywowych, pomarszczonych i dzikusów.
A mam też 9 słodkich, nowych,zielonych ukorzenionych sadzonek pod słoikami

.
Kompostu nie ma, bo pryzma nowa założona jest gdzie indziej, a istniejąca została rozgrabiona na Mordorze.
Tzn. kompost już jest, ale nie mój - za to piękny, puszysty i czarny. Kupiłam 9 ton, żeby ciężarówka nie wiozła powietrza i zapewniam, że się nie zmarnuje.
Na zdjęciach wygląda, jakby "przywieźli wyngiel, wyngiel je we wiosce!"
Ale nie
dla niezorientowanych i młodszych:
https://www.youtube.com/watch?v=555FwDuncsc