...y...y...y...y...........................
Miluśka – w Twoim obiektywie wszystko wygląda tak, że nawet mnie się podoba. No, strasznie mnie skomplementowałaś, choć moje obiekcje znasz.
Tak się cieszę, że umieściliście mnie z Zygmuntem w harmonogramie swojej wizyty. Choć te 2 godziny to dla takich ogrodogadulskich, to naprawdę mało. Niemniej jednak - pomijając przyjemności towarzyskie - dla mnie osobiście to było bardzo owocne spotkanie, można by nawet rzec: lecznicze! Bo mam zdjęte 2 strupy z głowy...

Będzie tak, ja wymyśliłaś, Irenko: limka TAM już stoi (na razie w donicy), a bukszpankom (może jutro) otworzę furtkę z przedszkola. Choć właśnie teraz usłyszałam, że lunęło... A ja do nocy kosiłam, bo chciałam jutro zasilać trawnik.
Jeszcze małe sprostowanie: przejęzyczyłaś się z prosem – ono jest pod pęcherznicami, a to jest owies wiecznie zielony (kto go tak nazwał?? przecież jest popielaty!)
Dziękuję Zygmuntowi, że mnie tak mocno pożałował za to ciągłe mozolne kopanie warzywniaka... No, musowo mi zrobić tę skrzynię!
Ściskam Was oboje!!!
A proso jest tu po lewej, między pęcherznicą a firletką (i tak ją wytnę!!!)
Jeszcze pokażę, jak mnożą się obowiązki...
Gump ma siostrzyczkę... Iris (2 miesiące)