Wykopałam dzisiaj moją chojnę. Oto co zobaczyłam:
Tragedia. Korzeń w dwóch częściach. Nie widziałam żadnych robaków więc zastanawiam sie czy to działalność opuchlaków? Czy może karczownika, nornic? które na pewno u nas są. Mój zaczątek ogrodu jakby nie było wcina się w "szczere pole". W tym roku bezpośrednio w sąsiedztwie ma rosnąć kukurydza.
Co myślicie? Bo ja nie wiem czy pryskać na opuchlaki czy wytoczyć wojnę gryzoniom?
No i mam jeszcze jeden dylemat: Czy z tej chojny coś jeszcze będzie z tak uszkodzonym korzeniem, czy może porobić z niej sadzonki zanim uschnie całkowicie?