No więc w ogrodzie nic nie zrobiłam przez weekend. Byłam dzisiaj za to i nie posprzątałam jeszcze wszystkiego po Panach ogrodnikach. Wywaliłam resztki maty, trochę pozamiatałam i pozbierałam masę gałązek jałowcowych, co w paluchy włażą.
Nie wiem, czy na zdjęciach będzie widać, ale dużych jałowców już nie ma. Tutaj zdjęcie przed i po:
W zasadzie nie żal mi nic oprócz tego berberysa, ale on już wyleciał w zeszłym roku, bo tam kostkę trzeba położyć. Nic to, posadzę innego.
Tutaj inne ujęcie:
No i teraz pukam się w głowę no bo tak: w sobotę przybędą tuje Szmaragdy 2,5-metrowe, zamiast tych wielkich kolumn jałowcowych, a w miejsca wolne mam buka pendulę, czerwonego klona palmowego szczepionego na kijku, kulki bukszpanowe w zapasie, no i limelajtki. Tylko muszę to poustawiać i zobaczyć, bo jakoś tego wyobrazić sobie nie mogę, a na rysunki nie mam czasu.
A na zakończenie miskantowi żołnierze stoją. Jak urosną, pożegnam się z widokiem Skyrocketów: