Ogród - choć nadal jest miejscem wytchnienia od fałszywej i niebezpiecznej rzeczywistości - to jednak nie wystarcza, aby całkowicie chronić od zagrożeń egzystencjalnych.
Tydzień temu jakiś "potwór"ogrodowy (raczej owad) ukąsił mnie w łydkę. Powstał rumień o średnicy około 10-12 cm, temperatura 37,8 st, niewyobrażalny ból stawów, jadłowstręt - jednym słowem "kaplica". Nie pomagały kompresy z altacetu, przeciwgorączkowe tabletki itp. środki, które w takiej sytuacji się na ogół stosuje.
Nieuchronna wizyta u lekarza stała się niezbędna. I tu zderzenie z aktualną rzeczywistością. Telewizyta nie załatwiła sprawy. A gdy doszło do "tradycyjnej" (czyli tak jak to dotychczas się odbywało) wizyty u lekarza, szeroko otworzyły mi się oczy, i z dużym niepokojem stwierdziłam, że nie wolno nam obecnie chorować.

Otóż lekarz boi się pacjenta i najchętniej zrobiłby zasieki z drutu kolczastego, aby pacjent - broń Boże - nie zbliżył się do niego.

I tak - poza stwierdzeniem - "nie wiem co to może być"(słowa lekarza) i.. "ja też nie wiem" (to moje słowa).
Miałam zamiar powiedzieć : "może trzeba pójść do lekarza" i z wdziękiem trzasnąć drzwiami...
Jednak poprosiłam o lek antyhistaminowy który jest na receptę i dopiero opuściłam pokój pani doktor, myśląc ...co ona robiła w czasie studiów na chyba I roku medycyny.
Opowiastkę o tym zdarzeniu zamieszczam ku przestrodze.... Nie dajcie się kąsać zwykłym ogrodowym "potworom" ....

.
____________________
Otrzymaliśmy życie bez instrukcji obsługi.
Ogród na
piasku i z wielkim murem