A paląc znicz na grobie nieznanego żołnierza okazało się , że nie jesteśmy sami.........dołączył do nas kociak wyobrażacie sobie jakie było nasze zdziwienie kiedy mimo iż było więcej osób na cmentarzu ten podrostek chodził za nami krok w krok i pchał się między zapalone znicze ocierając o nie . bałam się że przewróci i stanie w płomieniach. Więc go zdjęłam z pomnika.
Kiedy wydawało się , że już sobie poszedł zaraz się koło nas pojawiał......no i syn wziął go na ręce , mały się cały wtulił i trząsł.......i jest nas od dzisiaj o jedną gębę do karmienia więcej......no ale jak zostawić???
pod domem dostał jeść i podusię w śmietniku i od razu poczuł się jak u siebie i nawet się bardzo psa nie boi
Wąchanie z naszym Kinajem już było....kocisko przyjęło intruza bez mrugnięcia okiem o dziwo