I nie wiem. Ale podobno kategorie są. Ja chyba coś z tym ogródkiem będę miała do czynienia. Pismo było, w piśmie godzina, a ja w pracy, dziecko w górach ... Zadzwoniłam z prośbą o przesunięcie godziny, nie dało się. Więc mówię, ze mogą w takim razie wejść, pooglądać, tylko przewodnika nie będzie... No ale uprosiłam w pracy, by koleżanka weszła na chwilę i na te pół godziny przyszłam do domu (mam niedaleko). Niestety zegarki komisji się popsuły, bo się nie doczekałam. Pomyślałam sobie, że niech będzie, co ma być i poszłam do pracy. Godzinę później dostaję Sms od sąsiadki, ze gości mam w ogrodzie. Ze stoickim spokojem dalej prowadziłam lekcje. A co tam. Ogród, jaki jest - każdy widzi. Po pracy zadzwoniłam do sąsiadki i podziękowałam. Dobry sąsiad zawsze pilnuje, co u innych się dzieje. Więc dowiedziałam się: "Było ich czworo: 2 panie z gminy, jedna obca pani, co na roślinkach się znała i pan, co zdjęcia biegał i pstrykał. Weszli z przodu, obeszli, poszli na tył i znowu z przodu do przodu, co chwilę cos się pytali jeden drugiego... pani co się znała na roślinkach, wymieniała nazwy, nawet się dowiedziałam, że mam "lawendowiec". Albo pani się tak znała, albo sąsiadka przekręciła to, co podsłuchała, bo ja nie wiedziałam, że coś takiego mam. Więc albo o lawendę chodziło, albo o coś innego, co ją przypominało. Kocimiętkę?
Nie wiem, co tych państwa zachwyciło w tym miejscu, bo akurat to miejsce jest bardzo trudne, nic tam obecnie nie kwitnie. Róże w pąkach, lawenda w pąkach, trochę koloru pokazała kocimiętka i orliki, między innymi ten od Małej Mi, ale czy go zauważyli, nie wiem...
I nie wiem, czy wtedy świeciło słońce, czy było pochmurno, bo ogród bynajmniej ja inaczej odbieram w promieniach słońca. I zupełnie inaczej się go ogląda w zależności, w jakiej się chodzi kolejności. Pamiętacie, jak Danusia szefowa robiła fotki w tę stronę i w drugą stronę tych samych rabat? Zupełnie inny odbiór tego samego.
Ja bym już wolała ten kawałek:
No ale mnie nie było. Może i dobrze. Ogród musiał sam się bronić.
Nie wiem tylko, co sobie pomyśleli, jak zobaczyli rozrzucone liście w pomidorlandii. Pewnie nie wiedzieli, ze to przeciw mrówkom. No cóż...
Ja też mam w pomidorlandii kilka ogórków, przy samym brzegu po lewej i prawej stronie. Pomidory rosną w oczach. Te kwitnące - kupowałam sadzonki, ale też siałam własne. I te są mniejsze, ale ładnie gonią resztę. Na razie zadowolona jestem
Kostka umyta. W poniedziałek ostatnie miejsce zrobione Była bardzo brudna. Uparłam się i jest. Tylko ja musiałam zacząć.
Nic przyjemnego, ale ten rok zaliczony
Doczytałam, że bierzesz udział w konkursie To bardzo miłe Trzymam kciuki w takim razie
Piękne pomidorki - zapowiadają dobre zbiory.
Różyczki już pękają? Moje zaklęte