Na przełomie stycznia i lutego wybraliśmy się do Kenii, aby troszkę się rozgrzać. To był nasz pierwszy pobyt w Kenii ale mam nadzieję, że nie ostatni. Już po wylądowaniu odczuliśmy różnicę temperatur- Katowice -10, Mombasa +29 o 20.00 wieczorem
Nasza baza wypadowa to Bamburi, miejscowość oddalona od Mombasy o ok.11 km.

Tubylcy na drzewa wchodzą bez butów i żadnego zabezpieczenia, a wejście na 20m palmę to kwestia 2 minut

Ten suchy to baobab

Już drugiego dnia lokalni beach boysi namówili nas na wycieczkę w głąb oceanu, w czasie jego odpływu. Na początku byliśmy bardzo sceptyczni, w końcu sami możemy sobie wejść do oceanu bez płacenia za to, ale po wszystkim wszyscy stwierdziliśmy, że to było bardzo dobrze zainwestowane $5, bo sami nigdy nie zobaczylibyśmy tyle stworzeń.
To morski ogórek

Rybki nemo

Idąc za ciosem w tym samym dniu beach boys zabrali nas na wycieczkę do wiejskiej szkoły i pobliskiej wioski.

W środku glinianej chaty. Co trzy lata muszą odbudowywać swoje domy, gdyż podczas pory deszczowej się "rozpływają".