Wdrapał się na górę i grzybka zajada
ach jak on pyszny, sam do siebie gada,
brązowe pikantne, a żólte słodziutkie
najlepsze sa grzyby właśnie te młodziutkie.
Najadł się do syta i zasnął szczęśliwy
ale mu sie śniły jakieś leśne dziwy.
Śni mu się ze wkoło grzybów istne morze
wszystkie takie piękne w brazowym kolorze.
Uśmiechnął sie we śnie, dobrze by to było
żeby i na jawie wszystko się spełniło,
żebym mógł tak chodzic i grzybki próbowac
i pod kapeluszem przed ptakami schowac.
Kiedy się obudził sen został spełniony,
a on do koszyka z grzybami włożony.
Mnóstwo było grzybów , szczęścia wprost bez liku
najem się znów grzybów i zasnęw koszyku.
W domu każdy grzybek był myty , czyszczony,
ślimak z odpadami został wyrzucony.
Szczęście było blisko, grzybów było wiele
ale nie dla niego było to wesele.
Oblepiony odpadami błąkał sie w śmietniku,
nikt nie słyszał jego płaczu ani jego krzyku.
tak się czasem zdaje że szczęscie jest blisko ,
ale zamiast szczęscia może byc śmietnisko.