Grembosiu, te łany róż to nie u mnie a w parku koło molo w Sopocie.

Haniu, różyczkę jak i większość pozostałych ogryzły jakieś robale. Kwitła zdeformowanymi kwiatkami, ale już odbija i widać nowe zdrowe gałązki.

U mnie też było sporo tego, Grasowało wszystko,kwieciak malinowiec zjadał liście i kwiaty,bruzdownica pędy szczytowe w różach, mszyce i inne stwory,bez nazwy. Teraz w kwiatach ogrodnica niszczylistka. Jak tego się pozbyć z doskoku? 2 x decisem pryskałam, trochę jakby się zatrzymało, teraz na plamistość coś trzeba, ale coś za coś.
To żywotna różyczka. Jak górne pędy jej zdeformoły larwy, puściła od korzenia wielki pęd na równi ze mną.

No właśnie, u mnie też takie długie strzeliły. Mnie też trudno z opryskami, bo jak mam wolne to pada, albo inne zajęcia albo wieje. No i po prostu tego nie lubię robić.

Co dajesz przeciwko plamistości?

Jolu, a kto lubi? Ale jak taki zmasowany atak, to kiedyś trzeba.
Na szczycie tych pędów są pąki kwiatowe. Zakwitnie za moment. Twoja też.
Tylko ten pęd chyba przywiążę, żeby się nie wyłamał.

Jolu, na plamistość daję Biosept activ przemiennie z Topsinem.

Haniu, dziękuję za informację.

Parę aktualnych obrazków w przedwieczornym słońcu

Jolu, u Ciebie w ogrodzie pięknie, ale Tuscany zachwyca Mam do ciebie pytanie: skąd miałaś swoje werbeny patagońskie (tzn. te siwki, co mi przysłałaś). zostaly mi trzy krzaczki, ale sa inne (delikatniejsze, mają węższe listki) od tych, co wysialam z nasionek od Joasi. Czyżby były różne odmiany?

Hmm, skąd miałam? Kupiłam bodajże na dużym kiermaszu w okolicach Gdańska. Rosły jeszcze w poprzednim ogrodzie , jeden krzaczek zimowałam i to jest jego potomstwo. Jest to na pewno werbena patagońska. Z moich sadzonek przezimowały wszystkie oprócz jednej. Zrobiłam sadzonki z wierzchołków i te sadzonki mają się lepiej niż rośliny mateczne.