hehe, wcale nie! Moje klimaty Tylko iglastych masz dużo, a ja wcale - czas to zmienić!
Do kamieni kupa ryuje się co innego haha
To ja nie mam do Ciebie daleko, kiedyś wpadnę!! Żart Zapraszam do siebie pod Łódź - z dobrej strony (jadąc od Ciebie)
pozdrawiam
Karolina
Skarpa powstała w sposób nieplanowany, jak w większości ogrodów. Okazało się, że spadek na działce jest spory, a taras w planach zamiast przy gruncie znalazł się wysoko wyniesiony. Nawet namawiano nas na piwniczkę. Ostatecznie obsypaliśmy nasz półokrągły taras ziemią, i zrobiliśmy schody. Jedne tzw. robocze wychodzące na zachód i drugie główne na ogród, czyli na wschód.
Potem zrobiliśmy nasadzenia. Wymyśliłam rośliny płożące- jałowiec Wiltonii i irgę, do tego doszły żywotniki globosa jakie dostałam i tawuły Golden Princess na samym dole (widać takie maleństwa)A i migdałki Zrobiliśmy tylko wschodnią część i kontynuacja miała być na wiosnę.
Błędy: agrowłóknina, potem ją ściągałam, paskudnie wyglądała i tłumiła rozrost roślin, rośliny przemarzały, bo nie dość, że na skarpie trudne życie, bo mało wody, to jeszcze szmata. A i po jednej stronie schodów połączyłam irgę z Wiltonii, po Wiltonii nie ma śladu... Po drugiej stronie już je oddzieliłam, i przycinam osobno jałowiec, osobno irga.
Zimą poczytałam Mój Piękny Ogród, a w nim znalazłam trzy projekty skarpy, w tym jedną w stylu śródziemnomorskim z jałowcami Skayrocket, Perowskimi, Karaganą syberyjską Pendula i drugą z budlejami. Pomieszałam zainspirowałam się i zaczęłam drugi etap. Posadziła i na pierwszej części i na tej drogiej Blue Arrow, karaganę syberyjską Penudla, 2 budleje, Perowskie, lawendy, juki, jako płożące kosówki pumilio i jałowiec blue chip. Były jeszcze żółte róże, ale w tym roku 2 są przesadzone, ostały się tylko pnąca Golden Gate i jedna sonnenschirm.
Agrowłókniny już nie dałam. Sadziłam za gęsto, bo uznałam, że rosliny tańsze niż kora i paskudna agro. Teraz tnę, tnę i tnę...
Druga część skarpy powoli zarastała
Co do ułudki, to na innym forum poradzono mi posadzenie jej jako zadarniacza, zaczęłam szukać w sklepach internetowych (stacjonarnych nie było)i okazało się, że choć niedroga, to przy ilościach zalecanych na m2 wychodziła niezła kwota... Zaczęłam szperać i w necie znów na innym forum znalazłam panią, która oferował je za koszty przesyłki plus "parę groszy". Kupiłam kilkadziesiąt sztuk. W sierpniu po upałach przyszły... Takie trupy, że szkoda gadać, a na wiosnę miałam mały dywanik, a na następną, czyli tą całkiem zwarty. Teraz wyrywam jak chwasty... Obdarowałam już kilka osób u nich też rośnie jak chwast.
Blue arrowy mam 5 lat i na razie nie narzekam. Jak je kupowałam, to już wiedziałam, że ich najgorszym wrogiem jest liciniek jałowcowiaczek i upływ czasu niestety. Ale znając ich plusy i minusy, uznałam, że warto. Ogród to dla mnie nie jest twór skończony, najwyżej za parę lat wymienię je na coś innego.