Niestety, zupy nie było bo Ola zażyczyła sobie nalesniki na śniadanie. I od 7:30 smażyłem naleśniki. Z dżemem i z serem - wszescy się najedli, bo udało się maleństwu wcisnąć tylko jednego. Całe życie kobiety mną żądzą!
Kasieńko wracam do rzeczywistości już dzisiaj. Prosto do Pszczyny Rysiu mnie zawiezie. Chciałam się jeszcze za plewienie skarpy wziąć, może jutro się da...u nas pada...jakie u nas...w Pokrzywnej pada, może w Pszczynie słoneczko świeci
Od dzisiaj mam darmowe wszędzie, mogę dzwonić, więc do wieczora
Głowa u góry. Zawirowania - jak to w każdym domu. Jakoś ochoty na nic nie miałam, w ogrodzie cały czas niesprzyjające warunki. Jak człek z pracy przychodzi, to pogoda dziwnie się kiepści.
Ogarniamy pomału, ale roboty jesiennej jeszcze sporo.
Ciasto miało być i dobre i ładne. Grześ stwierdził, że nie urosło jak trzeba i fotek nie było. Jeszcze się chłopak wprawiać musi.
U mnie trawki tez w ziemi- choć nie wiem czy nie będę im drugiego miejsca szukała. Posadziłam je na samym szczycie skarpy i boję się o wilgotność dla nich. Jednak to miejsce super mi odpowiada- na tle domu- dlatego popatrzę na ich kondycję i będę mocno kciuki zaciskać , by tam się zaaklimatyzowały.