Tarnina
13:04, 28 sty 2014
Dołączył: 28 sty 2014
Posty: 646
Chciałam wam przedstawić naszą historię z działeczką od początku... zaczęłam od wizytówki, ale jakoś nie mogłam się zdecydować co do zdjęć. nie mam tak wszystkiego poukładane porami roku... a nie chciałam wrzucać zdjęć starych... więc stwierdziłam, żeby było po kolei to zacznę od historii naszej działeczki i ogrodu...
( Zdjęcia z okresu przygotowań do kupna i starań o kredyt zima 2010)
Sama do końca jej nie znam... wiem, że sama działka należała dawno, dawno temu do jakiejś rodziny, siódmej wody po kisielu, a nawet dalej do mojej teściowej.... Teściowa pracowała w Krakowie u pewnej Pani Bożeny, nieco starszej od niej, która wzięła ją pod swoje skrzydła w pracy... zaprzyjaźniły się dość mocno i mama w jakiś sposób powiedziała jej o tym miejscu.
( Zdjęcia z okresu przygotowań do kupna i starań o kredyt zima 2010)
Pani Bożena wraz z mężem, Panem Olkiem kupili stary dom ze stajnią i stodołą wraz z otaczającym terenem... Dom rozburzyli ,gdyż podobno nie nadawał się nawet do remontu, klepisko, bez prądu, stary, wiejski dom z kurną chatą, jeśli wiecie co to jest, ale myślę że tak... Ze stajni - wozowni zrobili domek, prowizoryczny, gdyż prawdziwy dom miał stanąć na miejscu stodoły... Jednak z biegiem czasu domek ze stajni był remontowany, upiększany i tak został do dziś.... a stodoła Bogu dzięki stoi nadal i dodaje uroku działce...
( zdjęcia z lipca 2010, ogród już tylko pod naszą opieką )
Pani Bożena i Pan Olek przyjeżdżali tu na wieś wyłącznie na wakacje i w wolne dni, normalnie mieszkając w domku szeregowym w Krakowie... Tak więc w zimie domek stał pusty, a od wiosny do jesieni przyjeżdżali tutaj i odpoczywali...
Niestety czas biegł dalej i powoli zdrowie nie pozwalało im przyjeżdżać na tak długo i opiekować się tym wielkim przecież jak dla starszych ludzi ogrodem i domkiem... Teściowie i ja z mężem zaczęliśmy im pomagać, plewienie, koszenie, obcinanie krzewów, wszystko co się dało, usuwanie gałęzi po wichurach, zgarnianie śniegu w zimie żeby dach wytrzymał.... itd.
Zakochałam się w działce od pierwszego wejżenia i stękałam do niej za każdym razem gdy tam przyjeżdżaliśmy... Pewnego dnia Pani Bożena wspomniała coś o sprzedaży... Nasze uszy odrazu to wychwyciły... Po pewnym czasie sprzedaż, coraz częciej pojawiała się w ustach pana Olka... w dodatku on mocno podupadł na zdrowiu i przestali przyjeżdżać na dłużej na działkę... I pewnego dnia ,mój Piotruś powiedział, że jakby naprawdę chcięli sprzedać działkę, to żeby dali Nam wcześniej znać... Jak to usłyszałam, zaświeciły mi się gwiazdki w oczach...
....i tak po małych kroczkach potem po różnych kłopotach z formalnościami, uregulowaniem własności i prawnych spraw, problemami z kredytami, odkupiliśmy działeczkę... tak po prostu, oboje z Piotrkiem wiedzieliśmy, że chcemy tu mieszkać i żyć.... nawet długo nie rozmawialiśmy na ten temat, nie było podejmowania decyzji, pytań o pieniądze, wiedzieliśmy, że jakoś to będzie.... i jest.... Jestem tak szczęśliwa, że mamy swoje gniazdko, właśnie tu....
Pani Bożena i Pan Olek łatwiej przeżyli tą tranzakcje, wiedząc, że działka poszła w dobre, znajome ręce, że ogród nie zamieni się w kostkę brukową, tylko ktoś będzie dbał o te wszystkie ich lata pracy, które tu włożyli... Mam nadzieję, że sprostam tym różnym oczekiwaniom i ich nie zawiodę...
Aktualniejsze zdjęcia i to co działo z ogrodem (a przeszedł swoje chcąc lub nie chcąc) przez ten czas od 2010 do dziś... następnym razem.... narazie zostawię was z tymi zdjęciami...
( Zdjęcia z okresu przygotowań do kupna i starań o kredyt zima 2010)
Sama do końca jej nie znam... wiem, że sama działka należała dawno, dawno temu do jakiejś rodziny, siódmej wody po kisielu, a nawet dalej do mojej teściowej.... Teściowa pracowała w Krakowie u pewnej Pani Bożeny, nieco starszej od niej, która wzięła ją pod swoje skrzydła w pracy... zaprzyjaźniły się dość mocno i mama w jakiś sposób powiedziała jej o tym miejscu.
( Zdjęcia z okresu przygotowań do kupna i starań o kredyt zima 2010)


Pani Bożena wraz z mężem, Panem Olkiem kupili stary dom ze stajnią i stodołą wraz z otaczającym terenem... Dom rozburzyli ,gdyż podobno nie nadawał się nawet do remontu, klepisko, bez prądu, stary, wiejski dom z kurną chatą, jeśli wiecie co to jest, ale myślę że tak... Ze stajni - wozowni zrobili domek, prowizoryczny, gdyż prawdziwy dom miał stanąć na miejscu stodoły... Jednak z biegiem czasu domek ze stajni był remontowany, upiększany i tak został do dziś.... a stodoła Bogu dzięki stoi nadal i dodaje uroku działce...
( zdjęcia z lipca 2010, ogród już tylko pod naszą opieką )
Pani Bożena i Pan Olek przyjeżdżali tu na wieś wyłącznie na wakacje i w wolne dni, normalnie mieszkając w domku szeregowym w Krakowie... Tak więc w zimie domek stał pusty, a od wiosny do jesieni przyjeżdżali tutaj i odpoczywali...
Niestety czas biegł dalej i powoli zdrowie nie pozwalało im przyjeżdżać na tak długo i opiekować się tym wielkim przecież jak dla starszych ludzi ogrodem i domkiem... Teściowie i ja z mężem zaczęliśmy im pomagać, plewienie, koszenie, obcinanie krzewów, wszystko co się dało, usuwanie gałęzi po wichurach, zgarnianie śniegu w zimie żeby dach wytrzymał.... itd.
Zakochałam się w działce od pierwszego wejżenia i stękałam do niej za każdym razem gdy tam przyjeżdżaliśmy... Pewnego dnia Pani Bożena wspomniała coś o sprzedaży... Nasze uszy odrazu to wychwyciły... Po pewnym czasie sprzedaż, coraz częciej pojawiała się w ustach pana Olka... w dodatku on mocno podupadł na zdrowiu i przestali przyjeżdżać na dłużej na działkę... I pewnego dnia ,mój Piotruś powiedział, że jakby naprawdę chcięli sprzedać działkę, to żeby dali Nam wcześniej znać... Jak to usłyszałam, zaświeciły mi się gwiazdki w oczach...
....i tak po małych kroczkach potem po różnych kłopotach z formalnościami, uregulowaniem własności i prawnych spraw, problemami z kredytami, odkupiliśmy działeczkę... tak po prostu, oboje z Piotrkiem wiedzieliśmy, że chcemy tu mieszkać i żyć.... nawet długo nie rozmawialiśmy na ten temat, nie było podejmowania decyzji, pytań o pieniądze, wiedzieliśmy, że jakoś to będzie.... i jest.... Jestem tak szczęśliwa, że mamy swoje gniazdko, właśnie tu....
Pani Bożena i Pan Olek łatwiej przeżyli tą tranzakcje, wiedząc, że działka poszła w dobre, znajome ręce, że ogród nie zamieni się w kostkę brukową, tylko ktoś będzie dbał o te wszystkie ich lata pracy, które tu włożyli... Mam nadzieję, że sprostam tym różnym oczekiwaniom i ich nie zawiodę...
Aktualniejsze zdjęcia i to co działo z ogrodem (a przeszedł swoje chcąc lub nie chcąc) przez ten czas od 2010 do dziś... następnym razem.... narazie zostawię was z tymi zdjęciami...
____________________
Chatka Baby Jagi Mój Blog http://domekbabyjagi.blogspot.com/
Chatka Baby Jagi Mój Blog http://domekbabyjagi.blogspot.com/