Wreszcie po południu upał trochę odpuścił więc można było "coś" zrobić w ogrodzie
- lawenda przycięta
- kolejne metry linii kroplującej ułożone na rabatach (chwasty też lubią podlewanie(
- róże spryskane - LO i NN łapią niestety jakiegoś grzyba
- placyk przed rabatą różaną wyrównany
Dokupiłam tez trochę trawy bo jednak jeszcze muszę miejscami dosiać.
Wieczorem buszuję po moich ulubionych wątkach (jak zwykle)i przyleciałam zerknąć na twoją trawkę. Zdjęcia potrafią co prawda przekłamać i nie wiem, jak trawnik się ma, bo brak mi widoku z góry, ale wygląda zupełnie tak samo jak mój po tych kilku ulewach, jakie nawiedziły trójmiasto i okolice, w tym tej, która podtopiła miasta, dworce, piwnice... I też miałam lecieć dosiewać, ale zniechęcona, zmęczona, zrezygnowana, wypięłam się na mój trawnik licząc się z tym, że w przyszły rok przekopię i na nowo, i zobacz Jolanko, kurcze, zaczyna się całkowicie zadarniać! I gdy patrzę na Twój, widzę swój po tej masakrze i niewykluczone, że bez dosiewek sobie poradzi, ale spróbuj. Przecież nie zaszkodzi. Jednak piszę z całą pewnością. Jest dobrze! Ja u siebie jeśli zdecyduję się na dosiewkę to tylko w jednym miejscu, na środku, gdzie co prawda zaczyna zarastać trawką, ale jest niecka i tam zawsze będzie się wypłukiwać, więc sypnę nasion i posypię ziemią do trawników, w którą sie zaopatrzyłam.
Fajna ta Twoja ściana z różami...
No i czytam, że narobiłaś się okrutnie i to w taki upał... A ja nie wiem, jak przyciąć lawendę, bo jeszcze stare kwiatostany nie przekwitły a już nowe wybujały i co, teraz? Przecież nie ciachnę ich z tymi starymi, bo już nic nie będzie mi kwitło.