W trakcie majowego weekendu udało mi się zrobić krótki wypad, ale przyznam, że jedynie fakt, że była na miejscu kiepska pogoda na prace ogrodowe nieco uspakajał moje wyrzuty sumienia. Oj zagapiłam się w tym roku w tym moim miszmaszu
Po powrocie z majówki trochę ręce mi opadły.
Trawnik miejscami łysawy a miejscami trawa przerośnięta prawie pod kolana... I jak tu skosić jak mokro i wciąż dolewa a eM wciąż mruczy pod nosem na temat skutków wertykulacji
Posadzone jesienią hiacynty i tulipany niestety w większości leżały pod ciężarem swoich kwiatów na ziemi, oblepione ziemią
Kalina koralowa cała w pomponikach... ale też pełna mszyc. Chyba nic nie będzie z pięknego kwitnienia, bo nie mam jak zrobić oprysku na te dziady
Zamarłam jak zobaczyłam również mszyce (chyba) na wszystkich rozchodnikach (rosną w pobliżu tej kaliny). Cz to możliwe aby były atakowane przez mszyce?
Na fotce kalina z jakby uwiędniętymi pomponami i rozchodniki z pozwijanymi i już lekko zniekształconymi liśćmi
Chwasty puściły się jak szalone
Obleciałam raz ogród naprędce robiąc jakieś fotki ku pamięci bo za chwilę po tych deszczach znikną cebulowe.
A teraz z choróbskiem przygwożdżona jestem w domu