Miałam dzisiaj dzień lenia. Pół dnia zwisałam na hamaku i delektowałam się lekturą w pięknych okolicznościach przyrody. Bzyczało, świergoliło i pachniało. Zmobilizowałam się jedynie do ścięcia kilkunastu tulipanów i zeschniętych kwiatów kaliny angielskiej.
Zakwitły małe czosnki. Chyba niedźwiedzie, choć pewności, że to one, nie mam.
Na rondzie żegnają się z tym sezonem ostatnie narcyzy.
Orliki wysiały się w różnych miejscach. Ten udaje, że jest różą.
Bukszpany już całe w nowych ubrankach. Wyjątkowo długo kwitną w półcieniu tulipany Saporro.