Mira, ty jak coś napiszesz to normalnie boki zrywać. Masz kobieto talent do fajnego analizowania tekstów. Dzisiaj nabieram przekonania że nie muszę podlewać, bo lałam co niemiara, nawadniałam różaneczniki, lało jak z sikawki, aż w pewnym momencie wąż się wymknął i lał na dom hahaha. Dobrze że nikt nie widział z domowników
Sebek nie będzie bo mają okna na skos, z powodu małej odległości, bardziej na świerki lub ulicę. Ale to dobrze, bo nie lubię jak ktoś wisi nad moim stołem czy leżaczkiem
a widzisz to ja się czasem zastanawiam dlaczego siedzę na ławce zamiast do roboty a to przecie nabiera się przekonania no i wreszcie wiem teraz że warto se usiąść
No i zrobione, potem poszłam na ulicę, bo tam powyrzucałam podcięte pędy bluszczu. Załadowałam 3 wory 60 litrowe.
Na dachu kwitły jeżówki, trawy w tym czarna rozplenica, trytomy nie ma za to jest Agastache i liliowce i nawet były dziewanny Violeta Ostrogowce też kwitły.
Niezły sajgonik był, pędy bluszczu powłaziły na świerk, między rośliny i na bukszpany. Jeszcze chwila a zielony ogród na dachu składałby się tylko z bluszczu
Wszystkie te kolorowe turzyce kiepskie w zimowaniu są, to drogo to kosztuje, ale tego nie polecam? W tej chwili bardziej nie polecam Ice Dance, raczej będę z niego rezygnować bo strasznie się rozłazi. Everest jest lepszy.
Donice wczoraj podlewałam do 12 w nocy, lubię chodzenie z konewką i lanie wody. Mołabym wąż podłaczyć, ale wolę konewkę. Krany mam w różnych miejscach, ale korzystam z dwóch, w garazu i przy tarasie.