W ogrodzie pojawiły się mszyce na bobie i różach Bonica. Podejrzanie wyglądał koperek. Zrobiłam oprysk z mydła potasowego, sody, octu i wody. Resztę ogrodu popryskałam roztworem tymolowym.
Dzień był wielce udany. Sąsiedzi wybyli i mogłam wsłuchiwać się w świergot ptaków, bzyczenie owadów oraz upajać się majowymi zapachami. Leniwe chwile przeplatałam sobie podjadaniem pierwszych poziomek, omiataniem widoków i czytaniem. Miałam poczucie, że jestem we właściwym miejscu i czasie.
Przesłona naprzeciw tarasu nabrała już całkiem słusznych rozmiarów. Przywrotniki zakwitną lada moment. Mocno wystrzeliły w górę.
Dla
Asi/ Makadamii zrobiłam zdjęcie kuklików po stracie płatków, a dla siebie pamiątkowe zdjęcie jedynego kwitnącego w tym roku łubinu. Odnalazł się, gdzieś w narożniku działki. Jest sporo siewek, ale kwitnąć będą chyba za rok.
Zaskoczył mnie w tym roku berberys Aurea. Zwykle był już przypalony przez słońce. Teraz dobrze cieniują go powojniki i wygląda nad wyraz przyzwoicie.
Wraz z rozrastaniem się ogrodu, ubywa miejsc, w których rosły moje pierwotne zadarniacze; m.in. czyściec wełnisty. Został tylko w dwóch.