Kupiłam kiedyś różę.
A raczej różyca!
To był Casanova,
i na prawdę mnie zachwycał!
Chuchałam, dmuchałam,
na kwitnienie czekałam!
I przyszły lipcowe deszcze.
Kwiat napełnił się wodą,
sczerniała mu uroda.
Pełen szarej pleśni,
nie doczekał się pieśni.
A mąż zazdrosny
o me dla różyca względy,
czym prędzej usunął
mego kochanka z grzędy!
Doszły dziś moje różyczki miniaturowe Roxy . Jestem nimi zachwycona
aparat niestety nie oddaje ich obłędnego koloru
między nimi psadziłam moją zeszłoroczną stipę