Komendówka
14:38, 25 sie 2016
Aaa, kotek mały od sąsiada przesiaduje u nas

Z Flipem jakoś po dwóch dniach się dogadał, ale ile mi naniszczył, to jego. Trzcinnik okazał się wspaniałą drapaczką. Połamała mi mała zaraza trzcinniki, połamała mnóstwo werben (pięknie się kołysze i zaprasza dziada do zabawy), połamała mnóstwo bylin, bo zwiewała przed psem. Noż cholery dostawałam. Mąż mój, jak zwykle ze stoickim spokojem przyjmował kolejne straty i uciszał mnie słowami „co chcesz?, przecież to małe zwierzątko”. Sąsiad natomiast z pięknym uśmiechem stwierdził, ze chyba będzie ta kicia „nasza wspólna” (!!!???). Chyba wraz z wiekiem coraz mniej rozumiem niektórych ludzi. Ja tam lubię zwierzęta i mogę przeboleć rozpirduchę u mnie, ale przecież jakoś trzeba o swoje własne zwierzę się zatroszczyć. Co to znaczy wspólne? Nawet mnie zapytał, czy dostaje u nas jeść. Mówię temu...(...), ze nie, bo nie chcemy go przyzwyczajać, przecież jesteśmy na działce rzadko. Jak usłyszałam aaa, to wróci do mnie... to mi ręce opadły. Wolałam się wycofać, bo potrafię bardzo niecenzurowanymi słowy odpowiedzieć. Dobrze, że mąż dyplomata.

Z Flipem jakoś po dwóch dniach się dogadał, ale ile mi naniszczył, to jego. Trzcinnik okazał się wspaniałą drapaczką. Połamała mi mała zaraza trzcinniki, połamała mnóstwo werben (pięknie się kołysze i zaprasza dziada do zabawy), połamała mnóstwo bylin, bo zwiewała przed psem. Noż cholery dostawałam. Mąż mój, jak zwykle ze stoickim spokojem przyjmował kolejne straty i uciszał mnie słowami „co chcesz?, przecież to małe zwierzątko”. Sąsiad natomiast z pięknym uśmiechem stwierdził, ze chyba będzie ta kicia „nasza wspólna” (!!!???). Chyba wraz z wiekiem coraz mniej rozumiem niektórych ludzi. Ja tam lubię zwierzęta i mogę przeboleć rozpirduchę u mnie, ale przecież jakoś trzeba o swoje własne zwierzę się zatroszczyć. Co to znaczy wspólne? Nawet mnie zapytał, czy dostaje u nas jeść. Mówię temu...(...), ze nie, bo nie chcemy go przyzwyczajać, przecież jesteśmy na działce rzadko. Jak usłyszałam aaa, to wróci do mnie... to mi ręce opadły. Wolałam się wycofać, bo potrafię bardzo niecenzurowanymi słowy odpowiedzieć. Dobrze, że mąż dyplomata.

