Dzisiaj zrozumiałam dlaczego pewne sprawy trzeba jednak oddać w cudze ręce...

Drugi dzień, dwa ciągniki, jedna glebogryzarka, pięciu chłopa z widłami i szpadlami, cztery kursy podwójnej ciężarówki już były, a na działce dalej kilka kupek perzu i dzikiej trawy do wywiezienia. A nie tak dawno przez głowę przelatywała mi myśl, ze może ja z M wspierani rodzina w weekend sami to przekopiemy

))))) Chyba by mi jednak wbił widły w cztery litery na stałe po pierwszych dwóch metrach

))
Dziś gwałtownie została przerwana robota przez burze z gradem.

w moim rozoranym polu natychmiast zrobiły sie jeziora... Ale gleba dobra, przepuszczalność potwierdzona doswiadczalnie - śladów ulewy już prawie nie ma.