Obecnie przewiązaliśmy je sznurkiem, bo pod ciężarem śniegu wszystkie gałęzie by się położyły. W rzeczywistości wyglądają jeszcze piękniej, ale trzeba najzwyczajniej poświęcić im czas.
A teraz moje spacerowe fotki. Tym razem na celownik wzięłam łabędzie. Było piękne popołudniowe słońce.
Tu wyszły na ścieżką parkową, szukają każdej okazji aby zdobyć pożywienie.
łabędzie i kaczki.
Ten szykuje się do lotu. Niedaleko ktoś rzucał chleb. Chciał zdążyć.
Drzewa, w popołudniowym lutowym słońcu.
Takiego lutego to ja przynajmniej nie pamiętam. W następny weekend jak tylko pogoda pozwoli pojadę na działkę. Mam nadzieję że wszystko jest tam ok. A te fotki są wyrazem mojego stanu ducha, który już tęskni do wiosny.
Ten okres najbardziej lubię na skarpie. Kwitnie zawilec wielkokwiatowy, który pięknie się rozrósl w sporą kępę. Przed nim kwitnie na żółto jaskier.
Przylaszczki, śliczne, skromne wiosenne kwiatki. W tym roku je rozsadzę, żeby kępka się zagęściła.
A to rabata z tyłu domku. Żagwin, skalnica i floks szydlasty. Najładniej jest tam właśnie wiosną.
I jeszcze raz skarpa, przekwitnięte narcyzy wychodzą spod funki. Potem liście giną i są same funkie.
Jolu, to powspominajmy. Wspomnienia bywają czasami rozczulające.
Pamiętam, że moje pierwsze robótki, to były szydełkowane chusteczki do nosa. Kto teraz takich używa?
A i jeszcze 'łapałam' oczka w pończochach. Do dzisiaj przechowuję szydełko do repasacji.
Później zapanowała moda na szydełkowe kołnierzyki .
A potem nastał czas drutów. Jakaż dumna byłam gdy z opisu nauczyłam się wyrabiać ścieg warkoczowy.
Pamiętam też sweterek z wrabianą różą /okazuje się, że słabość do róż mam od dawna/.
I bluzki, ozdabiane haftem krzyżykowym . Jakże przydatna wtedy okazała się kanwa.
Przyrzekłam sobie, że po ukończeniu szkół, pójdę na kurs kroju i szycia / bo tak wtedy się nazywał/.
Och, jakże te umiejętności przydały się w czasach pustych półek. Jakim skarbem były miesięczniki Burdy.
W jakiejś gazecie odnalazłam opis robienia skarpetek i rękawiczek. Udało mi się wystać coś włóczkopodobnego i całą rodzinę zaopatrzyłam w bure rękawiczki i skarpety.
Był też czas kiedy należało mieć serwetki wyszyte haftem richelieu.
Aż wreszcie ostatnia pasja. Rodzaj haftu, który dawno odszedł w zapomnienie. Wypukły haft wykonywany na krosnach hafciarskich.
Byłam szczęściarą, bo w ten sposób moja Mama potrafiła haftować. I mnie nauczyła.
Po latach ja nauczyłam tego sposobu koleżankę. Mam więc i ja swoją uczennicę
Jak najbardziej Jak najbardziej. Ten styl bardzo mi odpowiada.
Bożenko, uległam twoim namowom i się odważyłam.
Dorotko zapraszam ponownie.
a co niby jest niemodne ? pelargonie ? to ja modnisia nie jestem bo pelargonie lubię i co roku jakąś inną celebruję,
szkoda że nie dałaś instrukcji w takim razie w sobotę robię rozsady a co mam zrobić z rosliną mateczną jak ją obskubię całkiem zostawić czy wywalić ?