Dziś był dzień wybitnie DZIAŁKOWY

Pierwsza zmiana - Mąż. Efekt jak zwykle duży
Wkopana ścieżka z płyt oraz naprostowane ogrodzenie, które chyliło się już ku upadkowi.
Druga wachta była moja i nawet na tę okoliczność wyszło słońce! W moim przypadku efekty nie były już takie widowiskowe, choć robota równie konieczna. Zamieniwszy się bowiem w połączenie Syzyfa z Kopciuszkiem wybierałam chwasty z warzywnika. Co za robota! Na pewno daje czas na myślenie i wyrobienie sobie precyzji w palcach.
Przy okazji zastanawiałam się co zrobiłam źle, że chwasty przerastają w moim warzywniku warzywa? Pół biedy przy rzodkiewce czy sałacie, które mają widoczne liście, ale pielenie marchewki, siedmiolatki czy szczypioru to prawdziwa mordęga.
Różom mogłam poświęcić jedynie chwilę, za to bardzo ważną, gdyż rozgościły się na nich pewne mało sympatyczne gąsienice. Usunęłam te potworki ale czy samo zdjęcie ich z róż wystarczy?
Na koniec takie tam widoczki
Łubin - mam fioletowy i różowy - czytałam, że się ciężko przesadza więc będę zbierać nasiona.
I to - z dedykacją
dla Basi, która powiedziała mi o margerytkach - sporo ich mam