Historia naszej działki jest dość prosta - jako przymusowi mieszkańcy dość przyjemnego, lecz jednak blokowiska, związani z naszym mieszkaniem na kolejne 30 lat kredytem, postanowiliśmy wraz z Czcigodnym Małżonkiem rozejrzeć się za jakimś miejscem, w którym możnaby przyjemnie i pożytecznie spędzać czas z naszymi dzieciaczkami (lat prawie 6 i prawie rok). Jako że jesteśmy ludźmi czynu, poczyniliśmy niezwłocznie pierwsze kroki w celu realizacji planu.
Krok pierwszy czyli poszukiwanie odpowiedniego miejsca (i taniego) - okazał się łatwy i trudny zarazem. Nagle odkryliśmy ze zdziwieniem ile w naszym mieście jest ogródków działkowych! Niestety ceny jak i stan działek odbiegały od naszych założeń czyli działka tania lecz bez zarastajacych ją po pas krzaczorów, ze stałym dostępem do wody i z prądem.
Szkoda, że nie mogę przekazać Wam miny jednego z prezesów ogódków, którego zmobilizowaliśmy do łażenia z nami w lutym w śniegu po kolana po teranach ogródkowych
W końcu kupiliśmy działkę od osoby prywatnej - od Pani która użytkowała ją wraz z mężem w celach rekreacyjno-konsumpcyjnych. Oczywiście konsumowała uprawiane owoce i warzywa, nie działkę
Oto i ona z lotu ptaka:
Północ oczywiście na górze.