Witajcie, witajcie, witajcie, nie odzywałem się gdyż zostałem wyciągnięty na imprezę u Bogdzi i nie było czasu na pisanie.
Bogumiło, Agnieszko, Andziula , fajnie że wpadacie do mnie, zapraszam częściej
Borbetko, ja nie mam nadmiaru ślimaków, walczę za to z plagą turkuci podjatków, jeśli ich nie masz to się ciesz, bo ślimaki przy nich to pikuś. Potrafią w jedna noc przekopać pół warzywnika i kilkanaście roślin zjeść. Już nie wystarczają im korzenie wychodzą na wierzch i jedzą liście
Monteverde i Martek, żałujcie, żałujcie i jeszcze raz żałujcie, że nie mogłyście tam być i poleżeć na trawce i czuć zapach azalii Pontyjskiej i podziwiać różnorodność kolorów Azalii i RH. Zły jestem że nie mogłem być od początku ale tak się złożyło, siła wyższa ludziska nie mieli karteczek a ja nowy i nie wiedziałem kto jet kto. Całe szczęście że niektóre pysiaczki znałem ze skype to było łatwiej. Co do spotkania to po prostu brakuje mi słów nie umiem opisać swoimi słowami tego co widziałem. Przyjęcie iście weselne a ogród królewski, po wejściu myślałem że pomyliłem imprezy całe szczęście że Karola mnie zaczepiła bo pojechał bym dalej szukać

. Bogdziu jesteś wielka że zafundowałaś nam taką imprezę. Wszystko było idealne jedzenie, ogród, pogoda i towarzystwo.
Po prostu pięknie było, po takiej imprezie, leciało się do domu jak na skrzydłach. Mogłem oglądać piękną okolicę w zachodzącym słońcu. Może na koniec kilka fotek, żeby nie być gołosłownym.