Na kolejnej rabacie miało powstać oczko wodne.
Niestety a może na szczęście (?) początkowe prace prowadziły do gruzowiska.
Postanowiliśmy z Mężem zaniechać realizacji tego pomysłu.
Znów nieco pracy- choć w sumie tym razem nieco więcej pracy i ....
Odzyskałam kawałek nowej rabatki.
Nie mam jeszcze pełnego obrazu, jak ją zagospodaruję.
Mąż myśli o iglakach płożących.
Ja, jeśli zastosuję iglaki to widzę je wokół "wyspy ze żwiru"- jeśli kiedykolwiek go do nas dowiozą.
Od jesieni nie mogę dokupić kamyków, które zostały wykorzystane wokół domu .
Podobno cała produkcja idzie na autostrady, tylko w jakim kraju?
Na tej wysepce obowiązkowa kula albo kilka kul, może nawet z wodą, jako ciurkadełko.
Marzę by rabata była "niemal samoobsługowa". Obiecałam M, że postaram się tak ją zaaranżować, by nie przerabiać wszystkiego w kolejnym sezonie.
Co o tym myślicie? Może jakieś sugestie?