Aniu, normalnie (chyba)

Wlałam do dużego pojemnika wodę (na oko to pewnie z 15 litrów), poczekałam, żeby się trochę ogrzała.
Zawartośc opakowania nemesysu wrzuciłam do wody. Nie mieszaj, to jest taka konsystencja gąbki, musi nasiąknąć (czekałam około pół godziny). Potem wymieszać dokładnie, żeby tej gabki się pozbyć.
No a potem, poniewaz nie dysponuję wielkim pojemnikiem w kórym bogłabym to połączyć z wiekszą ilością wody robiłam tak:
wlewałam do konewki wodę, potem dolewałam trochę tej mikstury, mieszałam i podlewałam (bez sitka). Każdą roslinkę, blisko korzenia. Doszłam do wniosku, że one dłównie przy żarełku są, czyli przy korzenaich.
Potem jeszcze raz polewałam sama wodą, konewką z sitkiem żeby delikatnie wpłukać nicienie do gleby.
Urobiłam się po pachy, hektolitry wody zastosowałam.
Zastosowałam nemesys już, bo te w domu sie juz przepoczwarzyły, ale także dlatego, że obejrzałam moje krewetki pod zurawkami (co ciekawe, nie wszystkie odmiany je mają) i zauważyłam, że są i małe i duże, takie już lekko ciemniejsze. To chyba niedługo przepoczwarzać się będą.
Doszłam do wniosku, że pogodą nie ma się co martwic. Jeśli zastosowałam w sobotę, to do przymrozków już się zakopią do korzeni. To na taką głębokość ziemia już nie zamarźnie ani nie zmarźnie.