Kopanie u mnie i sadzenie, wbrew sąsiedzkim niepokojom o mój stan. Radość wielka z tego, co zaczyna zapowiadać ogród...
Róż miało nie być. Są! Swego czasu namawiałyście/liście mnie do połączenia pipsztakuśnych rabatek w jedną, co było świetnym pomysłem i zaczyna się dziać naprawdę. Pierwszy krok: przedłużyłam rabatę przedokienną z bylinami (penstemony i gaury) i posadziłam na drugiej części róże. Być może w przyszłości przemieszam te rabaty i zrobię miks, ale przecież skąd mogłam wiedzieć miesiąc temu, że te róże tak się tu bezpardonowo wproszą???

Tym samym rabata bylinowo-różana połączyła się z rabatą Atropurpureum. Dosadzę tu jeszcze trawy (i ... chyba róże...) i usunę oczywiście tę część darni przy opasce. Róże już od wczoraj siedzą, no frontmanki od pierwszych chwil! Miluniu, dziękuję raz jeszcze za instrukcję!
Przed różami eksperymentalnie dałam Sporolobus heterolepis Cloud. Ponieważ są w różnych kolorach, nie będę już dodawała żadnych bylin.
Cis baccata, którego posadziłam pomiędzy jedną a drugą częścią rabaty, zamieni się za czas jakiś w kostkę. O ile zadomowi się tu. Jego bryła korzeniowa okazała się małą kulką wyciętą z gruntu, włożoną do dużej donicy wysypanej wiórkami... Pozostałe kostki dosadzę przed rabatą po prawej stronie przy domu i po lewej stronie rabaty także już siedzi cis i kostka będzie. Będzie kostkowo w całym ogrodzie.
Całość rabat wokół domu planuję obwieść opaską.
Róże są, pomidory są, mszycolubny wiąz, buki, a mrówek zatrzęsienie. Skłoniło mnie to do nastawienia po raz pierwszy w życiu gnojówki z pokrzywy. Za dwa tygodnie pokażę, co z tego eksperymentu wyszło i kto przeżył, a kto nie.