Dzień dobry,
Szukam pomocy w rozpoznaniu choroby jaką się przyplątała na moich różach - czy to jakiś skrajny przypadek mączniaka?
Będę wdzięczna za pomoc bo błądzę jak we mgle
Nic dziwnego, że mniej gadatliwy…przecież to kocur .
Mojej się mordka nie zamyka.
Prrr, frrr, trrr, mrrr, yyyy, iuuuu i na koniec, niezwykle rzadko wymyka się jej pospolite miau.
W kwestii przytulactwa to gramoli sie na mnie ta kupa futra bardzo często i domaga głaskania.
Jeżeli nie dość szybko zabieram się za odpowiednią porcje głaskania i drapania to obsługuje się sama. Po prostu wpycha łepek pod rękę i tarmosi się intensywnie.
Jakby tego było mało zachowuje się jak pluszowa zabawka u weterynarza.
Siedzi, sama i pozwala się badać.
Nigdy mnie nie podrapała. Podgryza bardzo delikatnie kiedy wyraża dezaprobatę, jeden raz.
Dwa lata temu uszkodziła sobie rogówkę w oku.
Cztery razy dziennie musiałam jej zakraplać to oko, najpierw jednym lekiem a po 10 minutach drugim.
Wyglądało to tak, że brałam ją na kolana układając na plecach.
Jedną ręką odginałam jej powiekę i wpuszczałam krople.
Kotka, leżąc nieruchomo, pozwalała mi to zrobić po czym…zamykała powiekę i leżała tak grzecznie kilkanaście sekund.
Co by tu jeszcze.
Niczego i nikogo sie nie boi.
Kiedy wychodzi ze mną do ogrodu to biegnie do plotu posiedzieć trochę przd ujadającą Heksą sasiadow. Siada przy ogrodzeniu i lize sobie łapkę tuż przed nosem szczekającej border collie.
Nie poluje na ptaki, kupa futra za ciężka i pozbawiona tej kociej zwinności, poza tym podejrzewam, ze ona ma w ogóle problem z oszacowaniem odległości przez tę wadę oka.
Nie wychodzi poza ogrodzenie.
No i na koniec, nie ma problemu ze ściągnięciem jej do domu. Kiedy widzi, że wracam, zbiera futro i leci za mną…
Nie rusza choinki.
W ubieglym roku wybrała sobie filcowego rudzika wiszącego dośc wysoko na gałęzi, zdjęła go jednym sprawnym ruchem łapki i poszła się pobawić.
Kocha remonty.
Musiałam ja zamykać w sypialni podczas ostatniego przyklejania kafli na ścianie przy schodach bo właziła majstrowi na plecy kiedy ciął flexem gresy.
Z tych wszystkich powodów…nie będę już mieć nigdy kolejnego kota.Poprzeczka jest postawiona za wysoko i żaden kolejny kot by jej chyba nie przebił.
Mega efekt to to ja rozumiem przy czymś takim też bym siedziała jak najdłużej no
U mnie słonecznie a wiało i też jeszcze się do ogrodu nie wyrabiam choć już trawy muszę ciąć do połowy chociaż bo już śmiecą a fotki to obowiązkowo cykniete po między biegiem tu i z powrotem,..
Gosia ,Bożenka
dziś tak na szybko zrobiłam fotki musiałam bo piękny dzień i ile pszczół lata
Bożenka dawaj do mnie co prawda wiało trochę ale mega pięknie
Ja tak samo nie mam jeszcze studni na chodzie i też z domu wodę brałem. Mamy takie same obawy, bo rurki dosyć płytko idą.
Między tarasami wystawiają nosy tulipany i czosnki
Mam dużo cięcia jeszcze, a przecież to już rabaty miałem robić. Jutro mam plan na dwie rzeczy. A piątek chyba biorę wolne i sobota wolna - może zacznie się coś konkretnego, a nie takie dłubanie przed pracą i jeszcze przymrozek do 9-10. A o 12:50 z powrotem do domu
A to mój ogrodniczy zeszyt. Zapisuję w nim wszystkie rośliny, które posadziłam w ogrodzie wraz z ich opisem oraz jakie prace wykonałam w danym dniu. Prowadzę go od 2022 roku.
W końcu musiał nadejść ten dzień - jak zaplanowałam, byłam dzisiaj na wsi, więc tegoroczny sezon ogrodowy uważam za oficjalnie otwarty
Przespacerowałam się po ogrodzie i sprawdziłam rośliny, co wypadło, a co ma się dobrze. Chyba nie jest źle. Klony japońskie, o które tak się martwiłam, nie przemarzły. Z ziemi wygląda coraz więcej cebulowych. Na razie prawie nic nie kwitnie, w sumie nic się tutaj nie zmieniło od miesiąca. Nadal kwitnie jeden ciemiernik i przebiśniegi. Na innym ciemierniku mróz zważył pąki kwiatowe i raczej nic z nich nie będzie... Straciłam jedną różę, którą przesadzałam jesienią - jakiś "szczur" ładnie obgryzł jej cały korzeń. Ciekawe, bo do tej pory gryzonie moich róż się nie czepiały.
A, to już rozumiem o co chodzi z tymi butami. Mam podobne do łażenia z kijkami.
Z czasów młodości pamiętam, że 8 marca zrzucało się zimowe okrycia i paradowało się w wiosennych płaszczykach i butach, choć czasem jeszcze wiatr nieco smagał poi łydkach.
W poniedziałek, zachęcona piękną pogodą, wybrałam się do marketów budowlanych z działem ogrodniczym w celu nabycia bratków. Jakież było moje rozczarowanie, kiedy się okazało, że ich jeszcze nie ma . Kusiły mnie jakieś ciemierniki wschodnie, ale zrezygnowałam z zakupu, bo miały jedynie liście.
Ty masz szczęście, bo dostaniesz okaz pełen kwiatów.
Trawnik ma trochę suchych źdźbeł, ale mam nadzieję, że po wałowaniu i planowanej wertykulacji i areacji szybko się zazieleni.
W tych zmianach klimatycznych mnie chyba najbardziej przeraża niedobór wody. Zwykle po zimie miałam pełną studnię, a teraz jest w niej może 1/4 wody. Do tego, że sezon rozpoczyna się wcześniej czy później jakoś można przywyknąć, ale do tego, że przez 6 tygodni nie padało jakoś nie bardzo.
Lutowy mróz nieco poturbował ciemiernikowe kwiecie, ale pszczółki i tak się wokół nich kręciły.
Owadzia stołówka z każdym dniem zwiększa asortyment.
Przebiśniegi weszły w kolejną fazę kwitnienia. Te ciepłe dni bardzo ją skrócą.